Ivana Sajko podjęła się napisania powieści o wojnie, a dokładnie o walkach Chorwatów w 1995 roku. Głos w swojej debiutanckiej prozie oddała kobietom. To właśnie płeć piękną osadziła w realiach okrucieństwa i zbrodni. Jej bohaterki nie są potulne i grzeczne – to matki, żony i kochanki z ust których wypływają bluźnierstwa, pełne goryczy wyrzuty, inwektywy… Wszystkie głośno krzyczą o tym, co im leży na duszy, o stracie najbliższych, przyjaciół, sąsiadów, o własnym nieszczęściu i niesprawiedliwości losu. Tłem do ich lamentów jest bar w pewnej nadmorskiej miejscowości. To w nim mieszają się monologi pań, które przeżyły wojnę i uczą się powrotu do normalności. Jednak nie jest to proste zadanie, kiedy widma walk, bombardowania i strzałów wciąż tkwią w głowie…
Jak sama tematyka wskazuje „Rio Bar” nie jest powieścią łatwą i przyjemną. Nie jest też powieścią prostą w odbiorze. Fikcja literacka przeplata się tutaj z odsyłaczami, które w sposób słownikowy przekazują prawdę o minionych wydarzeniach. Zaś monologi kobiet są tak wymieszane, że trudno jednoznacznie określić, czy przemawia do nas głos kliku bohaterek, czy jednej…
„Rio Bar” oceniłabym jako książkę dość nierówną. Jedne jej fragmenty są jasne i ciekawe, inne zaś jawią się niczym narratorski bałagan. W tym drugim przypadku chyba tylko sama autorka wie, co chciała przekazać… Trudno jest spośród tego morza przekleństw, wrzasków i nieodgadnionych dialogów wyciągnąć jakiś głębszy sens. Gdybym nie wiedziała, że książka traktuje o wojnie w sposób metaforyczny, wolny od reguł, to powiedziałabym, że jest ona o wszystkim i o niczym.
Czytałam już wiele dzieł o tematyce wojennej, takich, które potrafiły wzruszyć i poruszyć. Powieść Ivany Sajko w żaden sposób mnie nie wzruszyła, a poruszyła (w negatywnym sensie) co najwyżej mnogością wulgaryzmów. Jeżeli autorka chciała się twórczo wyżyć –„wymknąć modelom i przymusom”, to z pewnością jej się to udało. Docenili to jej rodacy uznając „Rio Bar” za najlepszą chorwacką powieść 2006 roku. Mnie niestety ten literacki debiut nie przypadł do gustu. Za dużo było w książce osobliwej przenośni, a za mało faktów –wszak przypisy to nie wszystko. Można by rzec, że poległam jako odbiorca tej historii.
Ja rozumiem, że czas wojny, to nie czas sielanki i zabaw, piękna i anielskości, ale można ten czas przedstawić w taki sposób, że chwyta on za serce, że skłania do refleksji i pozostaje na długo w pamięci. Niekoniecznie trzeba wojnę ubierać w krzyk, ból, podłość, śmierć, złość, gniew – ona już to wszystko w sobie ma, zatem sztuką jest pokazać coś ponad to, coś ponad wszechobecne zniszczenie i upadek człowieka. Ja tego „czegoś” nie odnalazłam w „Rio Barze”, ale może innym się to uda…
Moja ocena: 3/6
Dane o książce: Ivana Sajko, Rio Bar, W.A.B. 2011, s. 160.
- Za książkę dziękuję Wydawnictwu W.A.B. -