False memory-Dean Koontz

"Aby dotrzeć tam, dokąd nigdy nie dotrzemy, stać się takimi, jakimi nigdy nie będziemy."

29 sie 2012

- Uliczka aniołów -

„Sheila Roberts pisze o sprawach, które są bliskie sercu każdej kobiety: o rodzinie, przyjaźni i o… czekoladzie”. Hasło to faktycznie znajduje odzwierciedlenie w powieści zatytułowanej „Uliczka aniołów”. W skrócie można powiedzieć, iż książka ta to z wolna snująca się historia o przemianie bohaterów, a także szczegółowy opis życia mieszkańców małego miasteczka o nazwie Heart Lake (ich radości i zmartwień) – taka ciepła, lekka lektura. 

Można by zadać sobie pytanie: czy po tego typu książkach należy oczekiwać, że dostarczą niesamowitych wrażeń, bądź pochłoną czytelnika bez reszty? Wydaje mi się, że nie taka ich rola. Publikacje pokroju „Uliczki aniołów” są proste w odbiorze, napisane nieskomplikowanym językiem, raczej odprężają niż zaskakują, raczej towarzyszą niż absorbują. Są niewymagające, momentami zaciekawią, trochę podrażnią, ale fajerwerków raczej nie powinniśmy się spodziewać. 

Powieść autorstwa pani Roberts zaprasza nas do świata Emmy, Sarah i Jamie – właścicielek niewielkich sklepików. Każda z wymienionych postaci chciałaby, aby ludzie w miasteczku byli dla siebie milsi i dobrzy. Z tego pragnienia rodzi się pomysł na kampanię „Miej serce”. Czyli zrób coś bezinteresownie dla drugiej osoby. Nie wszystko jednak idzie po myśli naszych bohaterek. Pomijając fakt, iż sklep z materiałami jednej z nich ledwo przędzie, a w Barze Czekoladowy u drugiej też nie ma tłumów, to dodatkowo wszystkie trzy są na swój sposób samotne i za kimś tęsknią. Czy zatem zdarzy się cud i w Heart Lake zapanuje spokój i szczęście…? Cuda ponoć się zdarzają…

Książkę tę czyta się trochę jak obszerną relację z kilkunastu dni życia paru mieszkańców. A to do sąsiedniego domu ktoś się wprowadził, a to trzeba zrobić zakupy, czy ugotować obiad, trochę i poplotkować, ponarzekać do przyjaciółek, a to zająć się dziećmi, czy zabłąkanym kociakiem. I tak wszystko powolutku zmierza do pomyślnego końca. Chociaż można odnieść wrażenie, że autorka bardziej lubi opisywać niedolę bohaterów – tych treści jest bowiem znacznie więcej, niż radosnych kart zakończenia.

Gdybym miała tej książce wystawić ocenę, była by to ocena dostatecznie dobra. Czyli za mało przekonująca treść na d o b r ą notę, zaś za ogólny wydźwięk i sposób ujęcia tematu - ocena d o s t a t e c z n a byłaby nazbyt krzywdząca. Podsumowując – jest apetycznie, lecz lektura nie do końca czyni sytym. Rada może być tylko jedna - niech każdy sam spróbuje tej powieści!

Dane o książce: Roberts Sheila, Uliczka aniołów, Świat Książki 2012, s. 368.

5 sie 2012

AGNES GREY – Anne Brontë


Powieści autorstwa sióstr Brontë już dawno zdobyły moje czytelnicze serce. Dlatego tym większa była moja radość z nowych publikacji ich książek – książek, które dotychczas były niedostępne na polskim rynku. Dzięki inicjatywie wydawnictwa MG, po znanych i powszechnie dostępnych „Wichrowych wzgórzach”, mogłam się rozkoszować lekturą „Lokatorki Wildfell Hall”, „Shirley” oraz „Agnes Grey”. I wszystkie one w mniejszym bądź większym stopniu smakowały wyśmienicie.

Nim przejdę do zarysowania treści powieści Anne Brontë, wspomnę, iż jest to utwór inspirowany prawdziwymi przeżyciami autorki. A traktuje on o losach pewnej guwernantki - tytułowej Agnes Grey. Za jej sprawą ukazane zostały blaski i cienie (z przewagą tych drugich) tejże profesji. Cała historia rozpoczyna się w chwili, gdy rodzina Agnes boryka się z pogarszającą sytuacją finansową. Dziewczyna pragnąc pomóc rodzicom i rodzeństwu postanawia podjąć pracę w charakterze guwernantki. Jednak jej dobroć, opanowanie i nienaganne maniery okażą się bezużyteczną ‘bronią’ w starciu z gromadą rozpieszczonych dzieci. Gdy zaś do dzieci dojdą ich wymagający opiekunowie i zamożni znajomi, smutny okaże się los młodej Agnes. Czy zatem dziewczynie uda się odnaleźć szczęście w tych dość niesprzyjających okolicznościach…? 

Pytanie to pozostawię bez odpowiedzi, by nie zabierać nikomu przyjemności płynącej z lektury. Niewątpliwie czytając „Agnes Grey” taką przyjemność się odczuwa. Jest to dobrze napisana książka – wydaje się być również dogłębnie przemyślaną. Czyta się ją z zainteresowaniem, niespiesznie, delektując się co ciekawszymi fragmentami tekstu. Bardzo dobrze udało się autorce ukazać pozycję kobiety w ówczesnym świecie – trudności, jakie musiała pokonać, by coś w życiu osiągnąć. Niezgorzej nakreślone zostały charaktery poszczególnych postaci. Bohaterowie są wyraziści, ich czyny zrozumiałe – wynikające z usposobienia. 

Jedyne, czego może zabraknąć w tej powieści to opis miejsca wydarzeń. Skupia się ona bowiem na bohaterach, ich przeżyciach i losach, nie zaś na krajobrazie dziewiętnastowiecznej Anglii. Choć pewnie dla wielu będzie to stanowić zaletę. Zmierzając do końca moich rozważań nad dziełem najmłodszej siostry Brontë, przyznam, iż nie potrafię się doszukać błędów – jakichkolwiek większych niedoskonałości w treści „Agnes Grey”. Zatem więcej już chyba pisać nie trzeba, wszak czy może być lepsza rekomendacja…?

Moja ocena: 5/6
Dane o książce: Anne Brontë, Agnes Grey, Wydawnictwo MG 2012, s. 240.