False memory-Dean Koontz

"Aby dotrzeć tam, dokąd nigdy nie dotrzemy, stać się takimi, jakimi nigdy nie będziemy."

22 wrz 2013

"Zdobywam zamek" – Dodie Smith


"Zdobywam zamek" Dodie Smith to książka, którą smakuje się niczym wyborny koktajl. A koktajl ten wykonano z bardzo dobrze dobranych składników. Jest i szczypta humoru, wielki stary zamek, duża ilość nietuzinkowej rodziny z masą problemów, są dwaj przystojni młodzieńcy, trochę miłości, co nieco romantyzmu i dramatu, garść opisów, odrobina szaleństwa i nielicha porcja urokliwego krajobrazu. I aż wierzyć się nie chce, że tyle lat (premiera angielska w 1948 roku) musieliśmy czekać, na polskie wydanie tej powieści. Całe szczęście, że się doczekaliśmy!

Debiutancka powieść Dodie Smith to historia siedemnastoletniej Cassandry. Dziewczyna wraz ze swoją osobliwą rodziną mieszka w wielce czarownym zamku. Dla doskonalenia warsztatu pisarskiego prowadzi pamiętnik, tyleż oryginalny, co niebywale interesujący. A doprawdy ma o czym pisać! Jej ojciec to pisarz cierpiący na niemoc twórczą, dziwak izolujący się od bliskich. Jej macocha – urodziwa młoda kobieta o imieniu Topaz ma zwyczaj biegać nago po łąkach. Jest jeszcze piękna i melancholijna siostra, która bardzo chce się wyrwać z biedy. I Stephen przepisujący wiersze poetów, udając że to jego własne. Postaci jest jeszcze wiele, więc rzeczywiście się dzieje! Dodać należy, że zamek pustoszeje w zastraszającym tempie – rodzina nie ma pieniędzy i wyprzedaje wszystko co się da. Los jednak bywa przewrotny i pewna nieoczekiwana wizyta dwóch dżentelmenów wywróci życie Cassandry do góry nogami. 

Trzeba przyznać, że „Zdobywam zamek” ma narratorkę, która zna się na rzeczy. Cassandra przewybornie opisuje sześć burzliwych miesięcy rodzinnego życia. Zabawne, wzruszające i ogromnie ciekawe wpisy śpiewająco przykuwają uwagę czytelnika. I kiedy historia zmierza do końca, aż chciałoby się by trwała dalej. Nie powiem, że powieść Smith pozbawiona jest wad i że losy bohaterów potoczyły się dokładnie tak jak chciałam, że nie irytowali mnie oni czasami, ale to wszystko było nieważne… Ta publikacji to sam urok i wybaczyć jej można naprawdę wiele.

Podsumowując, przyznać muszę, że tej książki i o tej książce nie da się opowiedzieć tak, by czegoś nie pominąć, ją trzeba po prostu przeczytać! Wgryźć się w nią, poznać i przetrawić osobiście. Mnie bezapelacyjnie powieść Smith ogromnie przypadła do gustu i tak jak się uśmiałam na przygodzie sióstr ze spadkiem, tak się chyba jeszcze w życiu nie śmiałam podczas czytania! Coś niebywałego. A zatem miłośnicy dobrych i wciągających lektur – książka w dłoń!


PS „Dla wszystkich, którzy pokochali powieść L.M. Montgomery Błękitny zamek” – taki napis kusi z okładki. U mnie zadziałał on na odwrót… Po zachwyceniu się powieścią Dodie Smith sięgnęłam po rzeczony Błękitny zamek i przepadłam. Polecam!

Moja ocena: 5/6
Dane o książce: Dodie Smith, Zdobywam zamek, Świat Książki 2013, s. 351.

11 wrz 2013

Król Kruków – Maggie Stiefvater


Maggie Stiefvater była mi jak dotąd nieznana. W poszukiwaniu informacji na jej temat natrafiłam na kilka tytułów książek, które napisała. I tak w prosty sposób okazało się, iż „Król Kruków” nie jest debiutem literackim. Przed nim były powieści o elfach i wróżkach oraz trylogia o wilkołakach („Drżenie”, „Niepokój”, „Ukojenie”). Nie oznacza to, że „Króla Kruków” oceniać będę przez pryzmat dorobku literackiego autorki. Choć fakt, iż debiutem on nie jest jakieś znaczenie z pewnością ma. Niekoniecznie oczekuje się po takiej pozycji wybitności, jednak pewien poziom być powinien, w końcu wyrobione pióro, to nie pierwsze nieśmiałe linijki tekstu…

Czas przejść do konkretów, wszak „Król Kruków” czeka!

W pierwszym tomie magicznej sagi wraz Blue i jej trzema kompanami wyruszymy na poszukiwanie tajemnych linii mocy i mitycznego króla Glendowera. W międzyczasie poznamy wiele przerażających tajemnic, przyjrzymy się niejednemu rytuałowi i nie raz zawędrujemy do magicznego lasu, w którym czas dziwnie płynie, drzewa mówią i przedstawiają straszliwe wizje… Poznamy lepiej życie nastoletniej Blue. Dowiemy się, że jest ona odmieńcem w swojej rodzinie jasnowidzów. Nie potrafi przewidzieć przyszłości tak jak jej matka i ciotki, za to potrafi wzmocnić ich zdolności parapsychologiczne. Co okaże się niezwykle przydatne w kontaktach z uczniami Aglionby Academy (elitarnego liceum dla chłopców), czy choćby w czasie corocznej wizyty na cmentarzu, kiedy to Blue spisuje nazwiska błąkających się tam dusz. A wszystko to w pewnym celu, którego to już zdradzić nie mogę. Każdy musi sam zasiąść do tej fantastycznej uczty literackiej.  

A smakuje ona mnie więcej tak…

Sama fabuła jawi się ciekawie. Chociaż ilość niewiadomych i tajemnic oraz mnogość bohaterów, zaserwowana na początkowych kilkudziesięciu stronach, może przyprawić o zawrót głowy… Zanim się czytelnik w to wszystko wciągnie, zacznie utożsamiać odpowiednie postacie z odpowiednimi cechami i opisami, to trochę się trzeba ‘pomęczyć’. To trochę jak z mieleniem ziaren pieprzu… - coś słychać, zapach się unosi, ale trzeba się napracować, żeby otrzymać gotowy czarny proszek. Potem wszystko ma całkiem inny urok.

Przyznaję, że liczyłam na trochę większe tempo akcji, ale to jednak nie ten typ lektury. Stiefvater snuje swoją historię powoli z dbałością o szczegóły, stosuje liczne wtrącenia, co zdecydowanie spowalnia bieg historii. Trzeba się przygotować na powolną podróż i w tym znaleźć urok powieści – w dokładnym poznaniu miejsc, bohaterów i ich życia.

I cóż więcej dodać… Pomysł ciekawy, wykonanie całkiem przyzwoite, styl kwiecisty, dość dobrze skrojeni bohaterowie, ogólnie rzecz ujmując, całość ma ręce i nogi.

Na koniec wspomnę, że po lekturze „Króla kruków” może towarzyszyć wrażenie, jakby się nie doczytało książki do końca. Ewidentnie widać, że historia będzie miała swój ciąg dalszy. Coś zostało wyjaśnione, coś się rozświetliło, ale wiele pozostało jeszcze w mroku niewiedzy.

Dane o książce: Maggie Stiefvater, Król Kruków, Wydawnictwo Wilga 2013, s. 496.