False memory-Dean Koontz

"Aby dotrzeć tam, dokąd nigdy nie dotrzemy, stać się takimi, jakimi nigdy nie będziemy."

30 maj 2014

Katarzyna Grochola – "Zagubione niebo"

„Zagubione niebo” to książka mozaika, składająca się z piętnastu opowiadań dotykających rozmaitych sfer życia. Są to zarówno historie nowe jak i wcześniej publikowane na łamach różnych gazet. Gdyby pokusić się o wyciągnięcie wspólnego mianownika tych krótkich form, można by powiedzieć – po prostu życie. Na tych kilkudziesięciu stronach odnajdziemy zawiłe relacje międzyludzkie, przekonamy się o przypadkowości zdarzeń, będziemy śledzić zmienne koleje losu i poznamy niejedno oblicze miłości. 

Nowa książka popularnej polskiej pisarki – Katarzyny Grocholi, to lektura lekka i ciepła. Większość ukazanych w niej historii kończy się dobrze, wręcz baśniowo. Dobro zwycięża zło, a prawdziwa miłość potrafi przetrwać rozmaite burze i zawsze dokona słusznego wyboru. 

Czytelnik niepostrzeżenie staje się świadkiem wzlotów i upadków całej palety bohaterów. Jest tu między innymi: Agata, która w wyniku niezwykłej pomyłki trafia ze swoim biletem na dolną kuszetkę o nr 13, zajętą przez brodatego blondyna... Jest przedziwny rozwód Magdy i Janka, którym jak się okazuje bliżej do siebie niż do rozłąki. Jest i wiceprezes Marta, która zdecydowała się zaopiekować podmiejskim domem znajomych, wywróciwszy tym samym swój dotychczasowy system wartości. Jest i jasnowłosa dziewczyna z Pilawki Górnej, pracująca w zakładzie optycznym, marząca o tym, by świat zmienił kolory…

Jest barwnie. Szkoda tylko, że wszystkie zawarte w publikacji historie są takie ulotne… Nie odciskają się w pamięci, nie skłaniają do refleksji, bardzo szybko się o nich zapomina. Być może, będzie to zaletą dla osób oczekujących łatwej lektury, takiej, która umila czas na chwilę. 

Dane o książce: Katarzyna Grochola, Zagubione niebo, Wydawnictwo Literackie 2014, s. 308.

6 maj 2014

"Nomen omen" -> Marta Kisiel

Do przeczytania nowej książki Marty Kisiel zachęciła mnie lektura jej „Dożywocia” (debiutanckiej powieści). Opowieści o Lichotce i jej niecodziennych mieszkańcach były zgrabnie opisane, ciekawe i wciągające. Ba, nawet zabawne. I tak oto mile połechtana stylem autorki, sięgnęłam czym prędzej po jej kolejną publikację. „Nomen omen”.

W książce tej czekała na mnie Salomea Przygoda i jej zwariowana rodzina. Ów młoda niewiasta, chcąc rozpocząć samodzielne życie, wyprowadza się z rodzinnego domu do zrujnowanej piętrowej willi rodem z filmów grozy. Jej nowymi towarzyszkami codziennych dni stają się trzy zbzikowane siostry w podeszłym wieku i papuga – fantazyjni domownicy wrocławskiego domostwa. Któregoś pięknego dnia do tej gromadki dołącza jeszcze brat Salki, niejaki Niedaś, który miesza jeszcze bardziej w tej i tak już barwnej rzeczywistości.

I miało być tak pięknie… Miało być zabawnie, osobliwie i tekst miał porywać. Na to liczyłam sięgając po „Nomen omen” i z żalem muszę stwierdzić, że ani razu się nie uśmiechnęłam w trakcie lektury. Częściej za to miałam zdziwiony i dość znudzony wyraz twarzy. Wielość wątków zaproponowanych przez autorkę nudziła i wprowadzał jedynie niepotrzebny zamęt. Dodatkowo te liczne niemieckie i łacińskie wtrącenia, sentencje, młodzieżowy styl, slang, którego używają niemalże wszyscy bohaterowie, czy to młodzi, czy dość wiekowi. W moim odczuciu również sposób prowadzenia akcji był nonsensowny i można by odnieść wrażenie, że opisywane wydarzenia zmierzały donikąd. Czytałam i czytałam, a tekst był dla mnie coraz odleglejszy. Nie udało mi się wciągnąć w wykreowany przez autorkę świat. Raczej nieustannie mnie on zdumiewał aniżeli interesował.

Książkę tę polecam czytelnikom lubiącym pewną dozę absurdu i dość specyficzny żart. Ci, którzy szukają w lekturze emocji i głębi, tutaj tego raczej się nie doszukają…

Dane o książce: Kisiel Marta, Nomen omen, Uroboros 2014, s. 420.