False memory-Dean Koontz

"Aby dotrzeć tam, dokąd nigdy nie dotrzemy, stać się takimi, jakimi nigdy nie będziemy."

28 mar 2011

WIOSNA - cieplejszy wieje wiatr ;-)

Wiosną cała przyroda budzi się do życia. Obudźmy się i MY!

Myślisz o kolejnej diecie? Czekasz, że organizm sam się zorientuje, że już czas na zmiany? A może jeszcze nie zauważyłeś, że przyszła wiosna i pora zregenerować siły, dać sobie solidny zastrzyk energii. Jeżeli chcesz wkroczyć w lato z uśmiechem na twarzy - już dziś przeczytaj książkę Doroty Grupińskiej – „Wiosna. Żyj zgodnie z porami roku”.

Oto jak według autorki powinno wyglądać WIOSENNE PRZEBUDZENIE:

RUCH – z tego działu dowiemy się, jak najlepiej być aktywnym, aby zrzucić zbędne kilogramy, nie przeforsować się i nie znudzić ćwiczeniami po tygodniu. Kilka trafnych wskazówek pozwoli nam zrozumieć, że aby cieszyć się zdrowym ciałem, nie koniecznie trzeba nam wielu godzin spędzonych na siłowni.

ODPOWIEDNIE ODŻYWIANIE – tutaj można zapoznać się z tabelą kaloryczności, ale nie tylko… Niby wszyscy wiedzą, co jeść, kiedy jeść, ile, a jak przychodzi co do czego, to popełniamy błędy, źle komponujemy swoje posiłki, dobieramy złe produkty, jemy tuż przed snem, albo pół dnia nie jemy wcale, by potem rzucić się na jedzenie niczym ‘dziki zwierz’, albo też jemy za często i nie to, co powinniśmy itd. Z rozdziału dotyczącego żywienia dowiedziałam się między innymi jak jeść różnorodnie, umiarkowanie i kiedy jeść. Autorka w bardzo przystępny sposób przedstawia jak możemy się odnaleźć (z korzyścią dla siebie i swojego organizmu) w świecie konserwantów i niezdrowej żywności.

SEN – czy powinniśmy spać przy otwartym oknie…? Czy spacer tuż przed snem dobrze na nas wpłynie? Jak spać, żeby się wyspać? – odpowiedzi na te i inne pytania można znaleźć właśnie tutaj.

WYBRANE PRZEPISY – dużą część książki stanowią właśnie wiosenne przepisy, czyli przepisy na dania wykonane ze świeżych warzyw i owoców (naturalnych, dostępnych w okresie od marca do czerwca). Muszę przyznać, iż sama już kilka z nich ‘wyłapałam’ i nie omieszkam ich wypróbować.

Myślę, że dla tych, którzy chcą coś zmienić w swoich przyzwyczajeniach, albo ulepszyć nieco swój jadłospis, może i schudnąć, ale nie za pomocą kolejnej ‘genialnej’ diety, tylko skutecznie i dobrze - ta książka będzie jak znalazł. Polecam, tą lekką i przyjemną, ażby się chciało rzec w i o s e n n ą  l e k t u r ę.

Dane o książce: Dorota Grupińska, Wiosna. Żyj zgodnie z porami roku, Wydawnictwo MG 2011, s. 128.

Za książkę dziękuję Wydawnictwu MG.

W   I   O   S   N   A

26 mar 2011

Villa Mirabella - lek na całe zło...

„Villa Mirabella” - gdybym miała tę książkę określić jednym słowem, to użyłabym słowa życiowa. Czytając ją, czułam się jakbym poznawała historię dobrego znajomego, z którym nie widziałam się przez jakiś czas.

Autorem tego „swojskiego” dzieła jest Peter Pezzelli. Spod jego pióra wyszły m.in. „Kuchnia Franceski” czy „Dom w Italii” - przetłumaczone na kilkanaście języków, zyskały sobie fanów na całym świecie. W swoich książkach Pezzelli przemyca wątki biograficzne, a na miejsca wydarzeń najczęściej wybiera rodzinne strony - Rhode Island bądź bliskie sercu Włochy (pochodzi z rodziny o włoskich korzeniach) . Tak jest i w przypadku „Villi Mirabelli”.

Na ponad trzystu stronach powieści poznajemy losy Jasona Mirabelli, który po skończeniu studiów wyjeżdża na podbój Los Angeles. Tam dość szybko osiąga zawodowy sukces, uznanie, kobiety się za nim uganiają, a pieniędzmi szasta na prawo i lewo. Wszystko to do czasu… Jedna błędna decyzja sprawia, że całe jego życie zamienia się w ruinę. Bez pieniędzy, bez przyjaciół, jakiekolwiek pomocy –zmuszony jest by wrócić do rodzinnego miasteczka. Miejsca, z którego uciekł, popularnie rzecz ujmując „wyrwał się”, gdyż nie widział tam dla siebie przyszłości. Przyjdzie mu teraz na nowo zaprzyjaźnić się z rodzinnym domem, w którym czekają najbliżsi, a także z zabytkowym pensjonatem –miejscem pracy całej rodziny. Czy Jasonowi uda się zacząć wszystko od nowa…?

W powieści autor stawia nacisk na wartości takie jak: dom, rodzina, miłość, przyjaźń, wiara. Pokazuje, że nawet najgorsze przeciwności losu można pokonać, gdy jest ktoś, kto wspiera, służy dobrym słowem i pomocną dłonią. To po trosze próba  udowodnienia czytelnikowi, że z familią nie tylko na zdjęciu wychodzi się dobrze…

Pomimo, iż narracja w książce jest  trzecioosobowa, momentami czułam się, jakbym czytała rodzinny pamiętnik. Z kolejnych stronic emanowały wprost do mojego pokoju aromat kawy, zapach deszczu, czy duszność hotelowego schowka – wszystko to bowiem tak sugestywnie zostało opisane. Mogłabym wręcz powiedzieć, że byłam w Villi Mirabelli i razem z Jasonem i jego bliskimi witałam nowo przybyłych gości.

Jeżeli inne książki tego pisarza przypominają urokliwą „Villę Mirabellę”, to z chęcią po nie sięgnę. Już nie mogę się doczekać kolejnej przyjemnej lektury sygnowanej nazwiskiem Pezzelli. 

Moja ocena: 5/6
Dane o książce: Peter Pezzelli, Villa Mirabella, Wydawnictwo Literackie 2011, s. 338.



- Książka została przekazana od serwisu nakanapie.pl -

 

23 mar 2011

- Za drzwiami deszczu -

„Za drzwiami deszczu” to książka mozaika – jednak wykonana z niezbyt trafnie dobranych elementów… Mozaika dlatego, że znaleźć można w niej niezmierzoną ilość wątków. Istny miszmasz. Życie bohaterów jest tak barwne, że niejedna telenowela mogłaby z tego powstać. W książce m.in. znajdziemy: śluby, wesela, rozwody, wypadki, rodzinne waśnie, choroby dzieci, mężów – w tym przeszczep nerki, ciemne interesy, długi, zdrady (w konfiguracji wszelakiej), dziwne przypadki, romanse, wyjazdy służbowe, wyjazdy zagraniczne (Ameryka), mobing, bezrobocie, cudowne przemiany postaci –ze skrajnie złych do nad podziw dobrych, uzależnienia (od seksu, hazardu i alkoholu), wróżbiarstwo, horoskopy, gwałt, tajemnice i wiele innych.  Jednak najwięcej jest tych cudownych przypadków… Bohaterowie co rusz wpadają na siebie i nawet gdy wydźwięk sceny zwiastuje, że już nigdy się nie zobaczą, oni i tak się odnajdują i to niejeden raz…

Z samej treści, żeby nie zdradzić wszystkiego, zdradzić mogę niewiele. „Za drzwiami deszczu” to opowieść o kobietach trzydziestokilkuletnich. Religijnej i powściągliwej Magdzie, intrygantce Lidce i Kaśce –fance wróżbiarstwa. Każdą z nich poznajemy w momencie, gdy paroletnie małżeństwo zaczyna ciążyć i chce się czegoś nowego. Powody ich problemów są różne. Zdrada, brak potomstwa, oziębłość współmałżonka, wypalenie uczuciowe… Wszystkie na swój sposób chcą naprawić własne życie. Jak im to wyjdzie, czy odnajdą harmonię i szczęście – tego już każdy musi się dowiedzieć samodzielnie. 

Książka miała ciekawe momenty. Miała i takie, które psuły całkiem spójną całość utworu, jakby były wciśnięte na siłę. Po kilkudziesięciu stronach lektury stwierdziłam, że już nic mnie nie zaskoczy. Kolejne niesamowite „wypadki losu” przyjmowałam bez najmniejszego zdziwienia. Być może zawiniła tu ich wielość – bo o ile w kilkuset odcinkowej telenoweli to się jeszcze jakoś może prezentować, o tyle na 300 stronach powieści ociera się o lekką przesadę. Chociaż jakby na to spojrzeć z drugiej strony – to mnogość wydarzeń dodaje książce na atrakcyjności, nadaje jej tempa i wzbudza w czytelniku ciekawość – co będzie dalej, jak to się skończy…? 

Powieści autorstwa pani Świderskiej-Pelinko jako takiej nie przekreślam. Nie męczyłam jej przez tydzień - czytało się ją dość szybko i przyjemnie. Jednak oczekiwałam od niej czegoś więcej i tego „czegoś” mi zabrakło. Lepszego odbioru tej książki upatruję w grupie dojrzałych wiekowo czytelników. Myślę, iż lektura ta bardziej przypadłaby do gustu paniom po trzydziestce, około czterdziestki – rówieśnicom głównych bohaterek. Po prostu dla mnie ich problemy były nazbyt odległe.

Moja ocena: 3/6
Dane o książce: Marta Świderska-Pelinko, Za drzwiami deszczu, TELBIT 2010, s. 336.

'  '   '  '            ' '           '         '         '      '   ' '  '      '       '        '   '    '   ' '   ' '  '  '    '     '

Za książkę dziękuję Wydawnictwu TELBIT.

18 mar 2011

Apetyczna przesyłka ->


Dzisiaj otrzymałam od Kingi książkę zdobytą w losowaniu. To moja pierwsza tego typu wygrana ;) Dlatego postanowiłam się pochwalić i podziękować raz jeszcze.

Specjalnie dla obdarowującej przesyłam wirtualnego kwiatka ---‘--<@
–DZIĘKUJĘ-

Czasami wystarczy jeden dobry gest, by na twarzy drugiej osoby wywołać uśmiech…

16 mar 2011

HOKUS-POKUS * Opowieść o znamienitych magikach i ich zadziwiających dokonaniach *

Dziś prawdziwych MAGIKÓW już nie ma… A szkoda – ja chętnie udałabym się na pokaz iluzji, takiej iluzji z górnej półki, takiej która zadziwia, bawi i pozostawia po sobie całą masę niezapomnianych wrażeń. Niestety, nie dane mi jest oglądanie magicznych występów, dlatego zrekompensowałam sobie ten brak książką „HOKUS-POKUS. Opowieść o znamienitych magikach i ich zadziwiających dokonaniach”. I muszę powiedzieć, iż czuję się w pełni usatysfakcjonowana.

Ladies and Gentleman, Unsere Dammen und Herren, Madame, Messie! Panie i Panowie! Już za chwilę, na scenie u Bellatriks wystąpią najznamienitsze sławy światowej iluzji! Zapraszamy!!!

Paul Kieve, to popularny brytyjski iluzjonista i to właśnie w jego domu spotkamy się z plejadą utalentowanych magików. Każdy z nich w dość nieoczekiwany sposób zmaterializuje się w salonie, bądź ogrodzie naszego bohatera, po to aby dać mu cenne wskazówki i zachwycić nas widzów (czytelników) swoimi najznamienitszymi czarami. Wśród nich Lafayette wraz z przedstawieniem „Lwia narzeczona”, mistrz wynalazku –Servais Le Roy, Talma i jej wędrujące monety, Houdin –francuski cudotwórca, Devant ze sztuczkami iście szatańskimi, oraz wielu, wielu innych prawdziwie zadziwiających showmanów. A wszystko to wzbogacone notami biograficznymi tychże znanych magików, w których nie brak pikantnych ciekawostek...

 Książka dosłownie wciągnęła mnie w ten magiczny świat. Razem z głównym bohaterem czekałam na kolejne wizyty iluzjonistów i ich największe przedstawienia. Pełna ciekawości wczytywałam się w tajniki niektórych trików –tak pokazanych by czytelnik mógł je wykonać samodzielnie i tym samym zadziwić grono najbliższych. Jeżeli do tych moich ‘achów’ i ‘ochów’ doda się ciekawą szatę graficzną – każdy rozdział rozpoczyna ilustracja kurtyny z ‘chochlikiem’ demonstrującym tytuł, oraz liczne ilustracje z występów, wzbogacające treść, obrazujące wykonanie sztuczek – to otrzymamy lekturę wyśmienitą. Co więcej – lekturę odpowiednią i dla starszych wiekiem i dla każdej małolaty. Myślę, że dzieci miałyby dużą frajdę z wdrożenia w życie rozdziału „Tajemnicze różności”… Chociaż kto wie –może i jakiś dorosły by się skusił, żeby zadziwić znajomych np. „czytaniem między wierszami”…?

Ze zdaniem, iż pan Kieve ma „nieprzeciętny dar snucia wciągającej opowieści”, a także i wiedzę z zakresu historii magii i ciekawych szczegółów z życia iluzjonistów, zgadzam się w zupełności. A na to niezwykłe ‘papierowe’ przedstawienie zapraszam was z pełną odpowiedzialnością!

Moja ocena: 5/6
Dane o książce: Paul Kieve, HOKUS-POKUS. Opowieść o znamienitych magikach i ich zadziwiających dokonaniach, Telbit 2010, s. 304.

- Za książkę dziękuję Wydawnictwu TELBIT -

12 mar 2011

Elizabeth i jej ogród


Ogród to inspiracja dla wielu. Miejsce ucieczki od betonowego świata. Miejsce wyciszenia. To także miejsce o którym się śpiewa, które się maluje. W pewnym sensie i miejsce magiczne, „uduchowione”, będące tematem wielu książek i tych popularnych i tych o charakterze poradnikowym.

Dla niektórych bywa życiową pasją. Tak jak inni piszą, tworzą muzykę, rzeźbią, tak pasjonaci ogrodnictwa kreują swoje małe oazy zieleni, które kuszą zapachem i przyciągają wzrok.

Panie i Panowie, mam zaszczyt zaprosić do ogrodu Elizabeth von Arnim, z domu Mary Annette Beauchamp - angielskiej pisarki, ale przede wszystkim  hrabiny i miłośniczki róż wszelkiego  rodzaju.

„Elizabeth i jej ogród” to pierwsza książka tej autorki, jaką miałam okazję przeczytać. A jak się okazuje książek pani Elizabeth jest o wiele więcej i kilka z nich doczekało się polskiego wydania - choćby Zaczarowany kwiecień czy Urodziny Fanny. Na podstawie tej pierwszej nakręcono film „Czarowny kwiecień” nominowany do Złotych Globów i Oscara. Wracając do książki „Elizabeth i jej ogród” – co prawda nie doczekał się ona ekranizacji, ale za to zebrała całą masę pochlebnych opinii. Pisano o niej "Mała kometa na literackim niebie Londynu”, a nakład tej „komety” rozszedł się w tempie błyskawicznym.

O czym więc jest ta autobiograficzna powieść, ten swoistego rodzaju pamiętnik zapalonej ogrodniczki…? Autorka opisuje w książce swoją codzienność, dni które spędza na pomorskiej wsi. W głównej mierze czas mija jej na pracach w ogrodzie, wizytach znajomych oraz odwiedzinach dam z wyższych sfer, także i opiece nad dziećmi i czytaniu, co w tamtych czasach raczej było upatrywane jako lenistwo, coś co nie przystoi pani domu (kobieta powinna robić rzeczy pożyteczne –gotować, sprzątać). Ogród w powieści to miejsce w którym bohaterka czuje się szczęśliwa, w którym się realizuje, spełnia i wypoczywa. Jest to i miejsce ucieczki od braku zrozumienia wśród elity towarzyskiej, „betonowego” uroku miasta i nudnego w nim życia. Autorka - Elizabeth zwraca też uwagę na ówczesne obyczaje –dyskryminujące kobiety, sprowadzające je do poziomu osób niesprawnych intelektualnie, bez prawa głosu, mających na celu umilanie życia mężczyznom. Nie zgadza się na taki stan rzeczy, nie podoba jej się jak mężczyźni traktują swoje żony i kobiety w ogóle.


Mimo iż akcja książki przenosi nas w czasy odległe, jej język jest przystępny i zgoła współczesny. Czyta się ją szybko i przyjemnie. To lektura z typu – na popołudniowy wypoczynek - lekka, nieskomplikowana i ciekawa. Myślę, że miłośnicy ogrodnictwa jeszcze bardziej doceniliby jej urok, dla mnie dość liczne nazwy roślin były kłopotliwe –nijak nie umiałam ich sobie wyobrazić, gdyż najzwyczajniej w świecie nie jestem ekspertem w tej dziedzinie… To moje główne zastrzeżenie. Co więcej…? Dość specyficzne wydały mi się dziecięce imiona – od miesięcy urodzenia autorka nazywa je Kwietniowe, Majowe i Czerwcowe. W sumie to całkiem urocze, ale przez to mieszały mi się te postacie. Na plus oceniam pamiętnikarską formę powieści i to, że to historia prawdziwa (wydana kiedyś pod pseudonimem) a więc i w pewnym sensie bliższa w odbiorze.  

Na zakończenia - nie pozostaje mi nic innego, jak powołać się na słowa  Jonasza Kofty  - Pamiętajcie o ogrodach i czytajcie o nich także.  

Moja ocena: 4/6
Dane o książce: Elizabeth von Arnim, Elizabeth i jej ogród, Wydawnictwo MG 2011, s. 163.

- Za książkę dziękuję Wydawnictwu MG -

5 mar 2011

"Opowieść emigracyjna" z nutą fantazji...

W pewnym mieście, żyła sobie pewna samotna kobieta po trzydziestce. Straciła pracę, spała w piżamie w misie koala, zajadała samotnie smutki, czasami wpadała do niej rodzina, aż tu nagle… Siostra podsunęła jej pewien pomysł. I tak oto zaczyna się bajka o nowym lepszym życiu, a nuż i książę się trafi, a nuż dobra wróżka z prezentem…

Nie masz w życiu celu, nie masz pomysłu na siebie? Jesteś bezrobotny? Marzysz o wielkim świecie?  Jedź do Anglii… Kto wie, może tam twój los się odmieni…?

„Opowieść emigracyjna” to debiut literacki absolwentki filologii angielskiej. Jak sam tytuł wskazuje książka traktuje o emigracji. Ten obszerny temat został pokazany  w wersji dość okrojonej, lekkiej i ‘dowcipnej’. Zmierzając do meritum – naszym przewodnikiem po kraju Big Bena jest Klara Miodowska – chwilowo bezrobotna singielką. Kobieta, zmęczona polskimi realiami, wyjeżdża do ciotki mieszkającej w Anglii. Osądzona o uwodzenie jej męża zmuszona zostaje do znalezienia sobie nowego lokum. Nie zna języka, nie ma mapy okolicy, żadnych znajomych, na szczęście ma pieniądze. A wiadomo –jak są pieniądze to jakoś to będzie. I tak Klara zaczyna swoją angielską przygodę. Na tym się zatrzymam, żeby nie zdradzić, co też takiego ją spotka w obcym kraju…

Skupię się teraz na opisie z okładki (a właściwie na jego fragmencie) ->

„Wraz z bohaterką czytelnicy poznają jasne i ciemne strony życia poza granicami ojczyzny, a także stają się wirtualnymi podróżnikami po pełnym zabytków, urokliwych miejsc, ale i odmiennej kultury Londynie” -  z pierwszą częścią w pewnym stopniu mogłabym się zgodzić, ale jeśli chodzi o tych „wirtualnych podróżników” to… już jest lekka przesada. Pokusiłabym się o stwierdzenie, że LONDYNU praktycznie w książce nie ma. Autorka w ogóle nie zadała sobie trudu, aby opisać wspomniane zabytki, urokliwe miejsca… Jedyne wzmianki świadczące, że akcja faktycznie dzieje się w Londynie to znikome informacje z jednego spaceru po centrum miasta, podróż metrem, czy wizyta w centrum handlowym. Nawet większość zakupów Klara robi w polskim sklepie. A i o spotkanie jakiegoś Anglika trudno… Klara właściwie obraca się  pośród samych Polaków mieszkających i pracujących w Londynie. Wobec czego trudno tu mówić o możliwości poznania tej odmiennej kultury…

Przejdźmy do ostatecznej oceny -->

Przyznam się, iż do pewnego momentu bardzo chętnie czytałam o perypetiach głównej bohaterki. Różne są bowiem losy emigrantów, dlatego ciekawa byłam jak się potoczy życie Klary, czy sobie poradzi, czy też wróci do Polski przegrana i bez oszczędności. Jednak… Żeby nie przedłużać –nie podobało mi przechodzenie ze skrajności w skrajność, raz jest źle, źle, gorzej, potem cudownie, wręcz przecudownie…. Nie podobało mi się dość marne zobrazowanie bohaterów, ich wyglądu, cech osobowości. Nie podobały mi się też błędy, najwięcej jest literówek. I nie podobało mi się dość schematyczne potraktowanie polskiej emigracji –zupełnie jakby opisane z zasłyszanych tendencyjnych opowieści.

Mimo tych kilku usterek, uważam, że książka była całkiem ciekawa i przyjemna. Z tego gatunku, co umila ponure popołudnie i pozwala wierzyć, że czasami „cuda” się zdarzają.

Moja ocena: 4=/6
Dane o książce: Nowak Justyna, Opowieść emigracyjna, Novae Res 2010, s. 234.

1 mar 2011

Moje skromne zbiory...


Po blogach krąży pewna zabawa... - polegająca na pokazaniu swojej biblioteczki. Specjalnie dla Archer (która mnie wytypowała w tej akcji) i wszystkich, którzy mają chęć zobaczyć – prezentuję biblioteczkę Bellatriks ----->


Duża przypadkowość rządzi w moich zbiorach. Trudno się tutaj dopatrywać gustu –gdyż większość książek dostałam jako prezenty, albo wygrałam w konkursach, albo w jeszcze jakiś inny dziwny sposób trafiły do mnie. Tylko część pozycji - to moje trafne wybory zakupowe. Jest cała masa książek, które chciałabym mieć u siebie na półce, ale niestety ich nie mam :/ Żeby tak nie marudzić, to wspomnę, iż z kilku książek jestem bardzo zadowolona i dbam o nie należycie :) Liczę, że wraz z upływem lat moja biblioteczka będzie rosnąć i rosnąć. Aż urośnie z niej potężna pani BIBLIOTECHA! 

Z miłą chęcią zobaczyłabym zbiory Biedronki i Charlotte - jeśli będą chciały uchylić rąbka tajemnicy ;)