False memory-Dean Koontz

"Aby dotrzeć tam, dokąd nigdy nie dotrzemy, stać się takimi, jakimi nigdy nie będziemy."

21 lis 2012

Kerstin Gier - "Błękit Szafiru"

Motyw podróży w czasie intryguje i przyciąga, może dlatego , iż wizja swobodnego przemieszczania się po wszystkich minionych epokach, to marzenie wielu. Dobrze zatem towarzyszy się choćby wyimaginowanym postaciom w ich czasoprzestrzennych eskapadach. Przyznaję, iż ja również złapałam się w sidła książek o takowej tematyce. Trylogia czasu autorstwa niemieckiej autorki Kerstin Gier daje mi się poznać z jak najlepszej strony. Pierwszy tom serii - „Czerwień rubinu” niezwykle umiejętnie rozbudził mój czytelniczy apetyt. Wszak nie sposób się oprzeć wartkiej akcji, zmyślnym dialogom i ogólnie ciekawie zarysowanej fabule. Dlatego po drugi tom sięgnęłam czym prędzej. Niepodobna będzie o nim pisać pomijając całkiem wydarzenia z początku historii, a więc „Błękit szafiru” ocenię nieco przez pryzmat poprzedniej powieści.

Fabuła obu powieści przedstawia się mniej więcej tak: nastoletnia Gwendolyn odkrywa, iż jest posiadaczką genu podróży w czasie. Po niekontrolowanych przeniesieniach do przeszłości, trafia w ręce tajnego bractwa kontrolującego poczynania pozostałych podróżujących. Tam poznaje Gideona – aroganckiego młodzieńca, który będzie jej towarzyszył w niejednej misji, a dodatkowo stanie się kimś więcej niż kompanem podróży... Sprawy
jednak się komplikują: uczucie Gwendolyn i Gideona zostanie wystawione na niejedną próbę, tajemnice się mnożą, a czas ucieka…

Na czym polega fenomen tej serii, czym tak przyciąga, że nie sposób odłożyć książki,
nim się jej nie przeczyta? Myślę, że w głównej mierze, to zasługa rozbudowanych i rzeczowych dialogów. Dzięki nim akcja idzie do przodu w tak ekspresowym tempie, że nie sposób się znudzić, nie sposób choćby na chwilę przystopować. Ów dialogi do tego, iż przekazują nam kluczowe wiadomości, dodatkowo bawią i intrygują – można z nich wyczytać wszystko: czuć ironiczny ton, czy charakterność bohaterów, jest i uszczypliwość, zawstydzenie, cięta riposta. A dzięki temu treści zawarte w powieści dosłownie się pochłania. Ta wielość konwersacji zapewne będzie na plus dla przeciwników rozległych opisów.

Nie będę ukrywać, iż „Błękit szafiru” nie jest książką wybitną. Chociaż zależy, w jakiej kategorii
by to rozpatrywać… Jeżeli w kategorii powieści młodzieżowych: przesyconych ostatnimi czasy wampirami tudzież innymi dziwnymi stworami, seksem i stereotypami, to na ich czele prezentuje faktycznie dość wysoki poziom. Wprawdzie nie jest pozbawiona typowo młodzieżowych zwrotów, istot nadprzyrodzonych, czy też wątku miłosnego. Mimo tego jest dobrze. Jak się zachowa odpowiednie proporcje w ilości motywów i ich rozbudowania, to źle być nie może. 

Jeśli przymknie się oko na naiwność niektórych fragmentów, na brak powagi w wielu kwestiach, na typowo młodzieżowy język i prostą narrację, to „Błękit szafiru” dostarczy czytającemu wielu pozytywnych wrażeń. Książkę tę, zresztą jak i pierwszą część cyklu, polecam, zwłaszcza nastoletnim odbiorcom. Sama zaś z chęcią sięgnę po „Zieleń szmaragdu”. I mam nadzieję, że będzie ona równie atrakcyjna, co jej poprzedniczki. 

                                                            ********
PS Zastanawiałam się, czy w ogóle jest sens pisać recenzję do książki, która ma ich już tak wiele. Chociaż, z drugiej strony, może znajdzie się w tym wirtualnym świecie jakaś osóbka, która dopiero poznaje bądź chce poznać Trylogię czasu, tak jak ja. Wszystkie trzy części, jedna po drugiej, jakiś czas od daty premiery.

Dane o książce: Kerstin Gier, Błękit Szafiru, Wydawnictwo Egmont 2011, s. 364.

8 lis 2012

"Cyrk nocy" – Erin Morgenstern

Jak podaje definicja, cyrk to namiot, w którym arenę otacza widownia, a także widowisko rozrywkowe składające się z występów klownów, tresury zwierząt oraz pokazów akrobatycznych. Jednak „Cyrk nocy” to coś zgoła innego. W powieściowym Le Cirque des Rêves spektakle rozpoczynają się po zmierzchu, a ich dodatkową atrakcją są najprawdziwsze czary. Historia rozgrywająca się na tle namiotów w czarno-białe paski ma w sobie duży potencjał, ma i coś z baśniowości, ewidentnie widać, iż opisała ją osoba z dużą wyobraźnią, ale czy to wystarczyło, żeby oczarować czytelnika…?

Z pewnością zachwyca już samo wydanie. Oprawa upstrzona połyskującymi gwiazdami, kunsztownie rozpoczynające się rozdziały – to wszystko tworzy dość klimatyczną aurę. Ogólny zarys treści także obiecuje nam coś wyjątkowego: zarysowuje świat, w którym czym prędzej chcemy się znaleźć, by choć na chwilę stać się jego częścią.

W przestrzeni wykreowanej przez Erin Morgenstern mamy do czynienia z wędrownym cyrkiem, który stanowi arenę dla rozgrywki dwóch mistrzów magii. A właściwie dla ich podopiecznych: Celii i Marca - bezwiednych marionetek w rękach swoich nauczycieli. Kto z nich okaże się lepszy – córka jednego z magików, czy wyciągnięty z przytułku sierota…? Czyje zdolności okażą się być zwycięskimi? Młodzi adepci nieświadomi zagrożenia i reguł gry prześcigają się w niezwykłości magicznych sztuczek. Drzewo życzeń, lodowy ogród, pobudzanie przedmiotów do życia, manipulacja wyglądem – to tylko nieliczne wytwory ich pracy. A między tym wszystkim: magią, rywalizacją, niewiadomym celem gry, zrodzi się uczucie… Tylko czy ma ono prawo bytu w świecie iluzji…?

Nasuwa mi się jeszcze jedno pytanie: czy tak interesującej fabule można zaszkodzić? Niestety okazuje się, że można. Niby magiczne zdarzenia przeplatają się przez karty powieści, niby cyrk podróżuje z miasta do miasta, a o rozgrywce między Marco i Celią co rusz się czytelnikowi przypomina. Tylko dokąd to zmierza? Aura tajemnicy towarzyszy nam tak długo, że już się nawet zapomina, że coś ma zostać odkryte. A kiedy następuje ów kulminacyjny moment wszystko odkrywa się samo. Nim jednak nastąpi rozwiązanie powieściowej zagadki, trzeba będzie przebrnąć przez opisy kilku oderwanych od siebie historii, które pozornie bliżej końca się ze sobą połączą. Na przemian bowiem poznajemy dzieje młodych adeptów, ich rywalizacji i uczucia, by za chwilę zgłębiać opowieść o zegarmistrzu konstruującym osobliwe zegary i poznawać losy nastoletniego chłopca o imieniu Bailey (oczarowanego cyrkiem) oraz towarzyszących mu bliźniąt Murray. Dodatkowo są liczne doniesienia z przyjęć towarzyskich cyrkowców oraz tzw. ‘rêveurs’ – swego rodzaju siatki wywiadowczej, śledzącej trasę cyrku. Natomiast między tą lawiną opisów ginie gdzieś sens całej lektury. Ta zaś zaczyna nużyć.

Kreacje bohaterów także pozostawiają wiele do życzenia. Trudno odgadnąć naturę postaci z samych opisów strojów i wyglądu włosów… Autorka tyle uwagi poświęciła na ‘szczegóły szczególików’, że zapomniała o tym, co istotne. W ten sposób myśli głównych bohaterów można poznać jedynie z dialogów, zaś uczucie pomiędzy Marco i Celią po tym jak to wszystko dookoła wiruje, mieni się i elektryzuje. 

Gdyby forma nie przerosła treści, mielibyśmy do czynienia z dziełem niezwykłym. Takim, które zapada w pamięć, które czaruje i wciąga w wykreowany świat. A tak głównym atutem powieści jest cała związana z nią otoczka – po pierwsze tematyka: cyrk przez duże C, po drugie dopracowane detale: zgrabna czcionka, ozdobne zawijasy przy kolejnych rozdziałach, po trzecie – aura niesamowitości. Szkoda tylko, że ta cała niezwykłość gdzieś po drodze się gubi, traci na wyrazistości, by ostatecznie zniknąć pomiędzy rozległą, całkiem zwyczajną treścią. 

 
Moja ocena: 4/6
Dane o książce: Erin Morgenstern, Cyrk nocy, Świat Książki 2012 s. 432.