Miałam sen. Śniło mi się, że jestem w restauracji, już nie mogę się doczekać na zamówiony obiad, delikatnie poprawiam serwetkę na stole, aż tu nagle… – podchodzi do mnie szef kuchni z dwoma żywymi królikami i pyta się którego wybieram? W odpowiedzi na moje milczenie, kucharz sam dokonuje wyboru. Jeden z królików zadziornie wcina sałatę, kiedy dosięga go ostrze tasaka! Dobrze, że to tylko sen i dobrze, że nie mieszkam w Chinach… Ja jednak wolę o nich poczytać!
„To prawda, co mówią o Chińczykach: wszystko, co się porusza, wszystko, co przemierza ziemię oprócz samochodu, wszystko, co lata po niebie, oprócz samolotu i wszystko, co pływa po morzu oprócz statku, jest dla nich potencjalnym składnikiem kulinarnym”. Po lekturze „Płetwy rekina i syczuańskiego pieprzu” nie pozostaje mi nic innego, jak zgodzić się z tym zdaniem w stu procentach.
Autorką tego kulinarnego pamiętnika z podróży po najrozmaitszych zakątkach Chin jest Fuchsia Dunlop. Kucharka, pasjonatka gotowania i kosztowania rozmaitych potraw, ale i pisarka. Spod jej pióra wyszły trzy książki traktujące o kuchni chińskiej. Czasami, aż trudno uwierzyć, jakich to przysmaków skosztowała ta drobna angielka.
Dla zaostrzenia apetytu zdradzić mogę tylko kilka ciekawostek, o których mowa w książce. A jest to dość barwna publikacja, pełna anegdot, opowieści o cesarzach, herbaciarniach, targach i wioskach, a przede wszystkim jest to opowieść o sztuce kulinarnej pisanej przez duże S, takiej, w której każdy składnik może się okazać rarytasem, a przyprawy, mają dostarczać niesamowitych doznań. I tak m.in. w przydrożnym barze możemy skosztować przesmażanych króliczych główek, na targu kupimy żywą kurę, którą specjalnie dla nas zabiją i obedrą z piór, kawałek dalej możemy zjeść jaszczurki z zielonym groszkiem zamiast oczu, albo móżdżki, nerki, jelita, wątróbki, mrówki i inne owady, uszy, łapy (niedźwiedzie łapy były kiedyś przysmakiem dworskim), węże nabijane na kije, i wiele, wiele innych. Dla szczególnych gości serwuje się płetwę rekina (bogata w białko), ale jest to przysmak bardzo drogi i spotykany raczej na stołach wyższych sfer. Dla kontrastu i przeciwwagi autorka pisze i o klasztorach buddyjskich, gdzie dla odmiany nie krzywdzi się zwierząt, a lubuje się w diecie wegetariańskiej (te fragmenty były mi zdecydowanie bliższe).
Oprócz przepisów i fragmentów typowo kulinarnych, w książce znajdziemy całkiem obszerne wzmianki o chińskich obyczajach, o strawie dla zmarłych, o świętowaniu nowego roku, roli mężczyzny w rodzinie, o korupcji, o problemach ekologicznych tego kraju, czy o handlu zagrożonymi gatunkami zwierząt – dzięki temu lektura zyskuje na atrakcyjności i naprawdę potrafi zaciekawić. Na plus zaliczyłabym też jej pamiętnikarską formę, co jeszcze bardziej urzeczywistnia opisywane na stronach wydarzenia i szokujące potrawy.
Reasumując - czuję się jakbym sama odwiedziła Chiny i niemal wyczuwam aromat syczuańskiego pieprzu w powietrzu ;)
Książkę POLECAM - zwłaszcza osobom fascynującym się egzotyczną kulturą i kuchnią.
- Za książkę dziękuję Wydawnictwu Świat Książki -
Lubię Chiny, nawet uczyłam się języka chińskiego, więc książka mnie zaciekawiła:)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!!
mnie do kultury Chin nigdy szczególnie nie ciągnęło. nie mniej kiedy jest ona podana w takiej formie, to aż z czystej ciekawości mam ochotę rzucić okiem :)
OdpowiedzUsuńKasandra -wobec tego, myślę, że książka ta przypadłaby Ci do gustu.
OdpowiedzUsuńVaria -mam podobnie, a po książkę sięgnęłam po lekturze bardzo ciekawej recenzji na jednym z blogów i z czystej ciekawości i nie rozczarowałam się :)
Cudownie, ostatnio poszukiwałam książki właśnie o Chinach i choć chodziło mi o coś zupełnie innego to ta książka wydaje mi się wręcz idealna! No cóż, sama muszę spróbować czy syczuański pieprz nie okaże się dla mnie zbyt pikantny! Pozdrawiam gorąco ;)
OdpowiedzUsuń"To miałaś piękny sen"... ;] Zaskoczyłaś mnie tą książką. Nie wiem, czy to coś dla mnie, bo troszkę mnie zniesmaczyły opisy tamtejszych potraw. Gdyby przeważały herbaciarnie z aromatycznymi herbatkami, byłabym bardziej na tak.
OdpowiedzUsuńJeszcze ciekawa jestem, czy w książce są zdjęcia?
OdpowiedzUsuńAla -dla mnie momentami był zbyt pikantny... ;)
OdpowiedzUsuńGalimatias -w książce nie ma zdjęć, jest tylko kilka miniaturowych ilustracji (coś jakby szkice), które rozpoczynają dany rozdział.
Tak, Chińczycy są w stanie zjeść wszystko co się porusza - święte słowa, czasami aż niewiarygodne z jakich obrzydliwych składników są w stanie przygotować swoje menu. Zresztą, wiele kuchni świata serwuje różne okropne "specjały", szokujące dla ludzi innych narodowości/nie szukając zbyt daleko - chociażby polskie flaczki :)
OdpowiedzUsuńA książka z pewnością ciekawa - zwłaszcza, jeśli do kulinariów domieszano jeszcze inne ciekawostki o tym egzotycznym kraju, no i posypano je syczuańskim pieprzem ;) .
Czytanie Poświatowskiej nawet na siedząco to setki podróży :)
OdpowiedzUsuńUwielbiam takie powieści i na pewno ją przeczytam ^^
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie :)
Egzotyczna kultura mnie pociąga ale z drugiej strony nie wiem czy chce wiedzieć aż tak dokładnie co oni jedzą :?
OdpowiedzUsuńZnalazło się coś dla mnie. A już miałem przesłać prywatny list z zażaleniem :) Takie książki, co to otwarcie traktują o danym zagadnieniu, bez tabu, bez zbędnego rozczulania, to książki które ja kupuje w pełni.
OdpowiedzUsuńSyczuański pieprz już zaostrzył mój apetyt!
Lubię poznawać inne kultury i chociaż Chiny nie należą do kręgu moich zainteresowań, to jak tylko się uda, przeczytam powyższą książkę. O tym, co się je w Chinach, słyszałam wiele i z pewnością część tych informacji to mity, ubarwione przez dziennikarzy i innych, ale czasami i w mitach jest ziarenko prawdy :} Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńach to cos dla mnie, podróże, inna kultura - no dla mnie jak nic!
OdpowiedzUsuńtylko, że ... biedny króliczek :(
Przeczytam z pewnością :)
Uwielbiam Azje, ale jednak wolę Japonię i Taiwan;))) Książki chyba nie przeczytam. Tyle tu jedzenia, a do tego móżdżki, wątróbki, łapki ! W głowie mi się to nie mieści;p
OdpowiedzUsuńNemeni - [nawiązując do Twojej wypowiedzi] w książce jest kilka fragmentów pokazujących, jak Chińczycy reagowali na typowo europejskie jedzenie, krzywiąc się i wydziwiając, lub np. łącząc szarlotkę z przyprawami i jedzeniem typowo obiadowym... :)
OdpowiedzUsuńKasia -zgadzam się (muszę kiedyś powrócić do jej wierszy).
Pandorcia -ja również POZDRAWIAM!
Mr Joker -list zawsze chętnie przyjmę, ale może bez zażalenia ;)
Marianna, Kinga -myślę, że książka przypadnie Wam do gustu, po lekturze czekam na Wasze opinie 8)
Toska, Rudzielec -może kiedyś się przekonacie.
dziękuję za tą recenzję, właśnie wahałam się czy kupić Płetwę rekina... teraz wiem, że kupię :)
OdpowiedzUsuńDo odważnych ŚWIAT NALEŻY! Na pewno przeczytam i wypróbuje przepisy :D
OdpowiedzUsuń