GDZIE
CZYTAM?
Wielu z nas
nie wyobraża sobie podróży bez kilku dobrych lektur w walizce. Zwłaszcza jeśli
podróż jest długa, a widoki za oknem niekoniecznie zapierają dech w piersi (bo na
przykład zasłaniają je ekrany). Chociaż… W moim przypadku to jest tak, że jak
jadę w całkiem nowe miejsce, to nie zawsze potrafię się skupić na czytaniu. Za
bardzo pochłania mnie wszystko co widzę i co się dookoła mnie dzieje, nawet
jeśli to pusta droga i kilometry pól, a jedyny ruch to wiercenie się na
siedzeniu mojego współtowarzysza. Tak już mam… Dlatego najczęściej czytam w
drodze do pracy. Moja linia autobusowa mknie przez miasto jedną i tą samą
trasą, która jest znudzona do granic możliwości. W tym wypadku dobra książka
ratuje mnie od zanudzenia się na śmierć.
Kiedy
jeszcze książka mi towarzyszy…? Na przykład w poczekalni u lekarza – bo jak mam
siedzieć bezczynnie przez parę godzin i patrzeć na zdenerwowanych bądź
zrezygnowanych pacjentów, to naprawdę wolę się od tego wszystkiego oderwać i
przenieść w całkiem inny świat.
Często też
czytam, gdy czekam w kolejce w rozmaitych urzędach, na przystanku autobusowym, w
pociągu, w samochodzie, przed snem, albo w trakcie dnia w domowym zaciszu.
Zdarzyło mi się też sięgnąć po książkę w kinie, przed rozpoczęciem seansu, w
pracy (musiałam czytać po kryjomu), w restauracji, na łące, ogólnie na świeżym
powietrzu. Jak jeszcze studiowałam, zawsze zabierałam na zajęcia jakąś ciekawą
pozycję wydawniczą, żeby urozmaicić sobie czas trwania wykładu.
Najlepiej czyta
mi się na siedząco lub na półleżąco, kiedy za plecami mam kilka poduszek. Chętnie
też popijam sobie kawę lub herbatę w trakcie lektury. A kiedy dookoła jest zbyt
dużo odgłosów, czytam ze słuchawkami na uszach przy dźwiękach różnych melodii.
CHCIAŁABYM…
Kiedyś
marzyło mi się takie siedzisko-parapet z dużym oknem i pięknym widokiem. Niestety do dzisiaj mogę tylko marzyć o takim
miejscu. Chętnie też sprawiłabym sobie ogromny czytelniczy fotel i pokoik
wypełniony książkami do granic możliwości. Niezaprzeczalny brak wymienionych
udogodnień mógłby mi wynagrodzić mały kącik do czytania, jakiś osobliwy,
magiczny z kolorowymi lampkami, wygodnym siedziskiem… Nie pogardziłabym też
możliwością swobodnego czytania na dwudziestym drugim piętrze wieżowca z
widokiem na nowojorskie ulice 8) . Ale wiadomo, jak się nie ma co się lubi…
A WY gdzie
czytacie, jak czytacie i gdzie chcielibyście się zaszyć z lekturą w dłoniach?