Czary niby to istnieją tylko w bajkach, tak jak latające dywany, trolle,
elfy, czy wilkołaki. I jeżeli czytelnik ma chęć zanurzyć się w odmiennej
rzeczywistości, gdzie niemalże wszystko jest możliwe, sięga właśnie po powieści
pełne magicznych zdarzeń i krain. Taką oto powieścią jest „Tara Duncan w
pułapce magistra”. Można by rzec: „czego ta książka w sobie nie ma…?’ Jest w
niej taka rozmaitość wątków, nawiązań do znanych filmów czy publikacji, są i
stwory, smoki, przedziwne maszyny, urządzenia, a i wampir z wilkołakiem się trafią.
A najlepsze jest to, że ten odważny miszmasz wypada bardzo dobrze, absolutnie
nie odnosi się wrażenia, że autorka upycha w swoim dziele to, co tylko się da. Zaś
dzięki takiej mnogości tematów nie sposób się znudzić…
Osobą, która wiedzie prym w tym osobliwym towarzystwie jest Tara – nastoletnia
czarydziejka (istota zaznajomiona ze sztuką magii), a dodatkowo spadkobierczyni
potężnego królestwa. Posiada ona niezwykłą moc, o istnieniu której dowiaduje
się, gdy Magister (człowiek w masce) usiłuje ją porwać. Wraz z odkryciem prawdy
o sobie, przyjdzie jej poznać jeszcze niejeden sekret. Wszak, gdy przekroczy
się wrota TamtegoŚwiata (magicznej planety), nic już nie jest takie jak było.
Mało, że trzeba uważać na śmiertelnego wroga, to i piraci mogą napaść twój
statek, a i trolle bywają groźne, nie mówiąc już o wampirach… A jak z tym wszystkim ma sobie poradzić młoda
osóbka, której raczej w głowie Robin (półelf o kryształowych oczach), niż
ciągłe wyciąganie cesarstwa i jego mieszkańców z tarapatów… O tym już każdy
musi się przekonać sam.
Ja ze swojej strony dodam, że naprawdę dzieje się na kartach tej powieści,
oj dzieje! Książkę tę przyrównałabym do mieniącego się wieloma barwami
kryształu. Czyli dla każdego nastolatka, dla młodzieży, znajdzie się coś
miłego. Jest i coś dla lubiących ciekawe rady, typu: „jeżeli wybierasz się na
bal wampirów, nie ubieraj kreacji z dekoltem”, dla fanów miłostek, miłosnych
podchodów – są zaloty, a dla miłośników akcji, totalnej demolki, zapewniam, że
krew się leje, a broń nie zawsze mija cel… O ile ironiczne i zabawne wstawki mi
się podobały, potwory i ich rozróby także, o tyle fragmenty o „tomtosiowaniu” (kochaniu
się), nie wywarły na mnie dobrego wrażenia, ale to już kwestia gustu – co kto
lubi i w jakich ilościach. Przyznam też, że niczego sobie jest wydanie książki:
twarda oprawa z wszytą zakładką, ciekawe ilustracje, kojarzące się z
kreskówkami i przyjemna dla oka czcionka.
Wspomnę jeszcze, że książka o której mowa, jest szóstym tomem z cyklu o
Tarze Duncan. Można go jednak śmiało czytać niezależnie od wcześniejszych
części. Ewentualne niejasności wyjaśniono w przypisach, bądź w szczegółowym
leksykonie. Ja sama płynnie się odnalazłam w losach głównej bohaterki i jej
przyjaciół.
Cóż można dodać… Pani Audouin-Mamikonian, francuskiej pisarce ormiańskiego
pochodzenia, udało się stworzyć pomysłową serię. Zgrabnie splatając to, co już
z fantastyki znane i to, czego jeszcze w niej nie było. Nie dziwi więc fakt, że
docenili to czytelnicy, wszak nie ma to jak stare sprawdzone motywy z powiewem
świeżości.
Dane o książce: Audouin-Mamikonian Sophie, Tara Duncan w pułapce Magistra, Wydawnictwo
W.A.B. 2012, s. 526.
- Za książkę dziękuję Wydawnictwu W.A.B. -
Wydaje mi się, że to coś dla mnie. Poszukam w bibliotece.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
Pierwsze słyszę o takiej książce. Jako dociekliwa osoba sprawdziłam sobie co nieco w internecie i okazuje się, że nawet jest serial animowany o Tarze!
OdpowiedzUsuńKsiążka ta wygląda mi raczej na książkę dla młodszego czytelnika. A ponoć teraz taka moda w "młodzieżówkach" na "tomtosiowanie", dorosłą miłość, czytaj seks, jeśli dobrze zrozumiałam to określenie.
Sama raczej nie sięgnę po tę książkę, ale chętnie komuś o niej napomknę.
Pozdrawiam!
"A ponoć teraz taka moda w "młodzieżówkach" na "tomtosiowanie", dorosłą miłość, czytaj seks, jeśli dobrze zrozumiałam to określenie."
UsuńCoraz odważniejsze są książki kierowane do młodego odbiorcy. Zapewne wszystko zależy od autora, od tego na co kładzie nacisk w swoim dziele. Jeżeli wątki intymne mają swoje uzasadnienie, to nie widzę w nich nic złego.
Brzmi interesująco :)
OdpowiedzUsuńAleż tu u ciebie różnorodność panuje: od dramatu, poprzez obyczaj, aż po fantastykę. I za to cię lubię ;)
OdpowiedzUsuńNie bardzo się widzę jako czytelniczkę Tary Duncan, ale z pewnością znajdzie ona swoich fanów.
Tara Duncan zdecydowanie nie w moich klimatach, ale recenzje przeczytalam z przyjemnoscia :-).
OdpowiedzUsuńTomtosiowanie :D
OdpowiedzUsuńNo cóż... przyznam, że i ja nie słyszałam o autorce ani o jej książkach (wybacz...). Ale mimo wszystko recenzja mnie zachęciła. Wygląda na to, że szerokie grono odbiorców, mimo wszystko, zostanie zainteresowane tą książką :)
Ja również słyszę po raz pierwszy o tej książce i autorce, jednak zachęciłaś mnie. Nawet mimo tego, że nie lubię sięgać od środka (no i co z tego, że nie ma to znaczenia? 6 tom to zawsze nie pierwszy) to tym razem się skuszę.
OdpowiedzUsuńLubie wszelkie czary mary, więc bardzo chętnie dopadłabym tę pozycję, ale tak czytają Twoją recenzje zastanawiałam się czy nie jest to przypadkiem lektura, która może zachęcić nastolatka do czytania. Mam kilka takich leserów w domu, ta książka wydaje się na tle interesująca że mogłabym przypaść im do gustu, nawet z tym tomtosiowaniem w tle :). Szkoda tylko, że to już szósty tom, ale w końcu nic straconego.
OdpowiedzUsuńOd dawna mam książkę na oku, ale Twoja recenzja ostatecznie przekonała mnie do przeczytania :)
OdpowiedzUsuń