><*>
Książka „Córki gór” to obszerny collage rozmaitych historii,
splecionych ze sobą w jedną całość. „Brutalna mieszanka faktów i fikcji” – tymi
słowami określiła powieść sama autorka. Zatem pośród bajkowych opisów i
opowieści znajdziemy i realizm w całym tego słowa znaczeniu. Przejścia z
„bajki” są płynne - upiększenia doskonale współistnieją z rzeczywistością. Jörgensdotter
serwuje czytelnikowi wiele z tego, czego oczekiwać można po dobrej
skandynawskiej literaturze. A co najważniejsze – oddaje klimat szwedzkich
realiów, krajobrazu i życia. Ty nie czytasz o szwedzkim mieście Sandviken i
jego mieszkańcach…, ty jesteś w Szwecji!
Razem z pięciorgiem rodzeństwa. Karin – ulubienicą ojca,
dziewczyną z fantazją, która lubi zabawiać innych swoim towarzystwem, z której
bije miły dla oka blask i radość. Niestety nie długo będzie jej dane rozweselać
innych… Sofią – postacią dość złożoną, zamkniętą w sobie, porządną; zdolną narciarką
– niestety w czasach, w których przyszło jej żyć, to mężczyzn się docenia, a o
zwycięstwach kobiet tylko się wspomina. Tak jak wygrywa zawody, tak przegrywa
swoje małżeństwo. Jest i Otto, którego ciągnie w stronę cyrkowej kariery, a
miast w cyrku, kończy u boku z początku uwodzicielskiej, następnie „przeklętej
Niemry”. Na dokładkę jest i Emilia – pracownica zakładów wełnianych,
miłośniczka jazdy na rowerze, pałająca sympatią do szefa. Na koniec zostawiłam
Edwina, mężczyznę tyle nieodgadnionego, co tajemniczego, który mieszka w chacie
Szalonego Frassego wraz ze swoimi sekretami. A wszystko to: losy całej piątki,
ich rodzin, znajomych i przypadkowo poznanych osób, przedstawiono na tle
wielkich wydarzeń historycznych. Istna paleta osobowości, istna mieszanka uczuć
i tematów.
Trudno jednoznacznie ocenić, czy to mój sentyment do Szwecji miał swój udział
w odbiorze książki Jörgensdotter, czy to raczej zasługa przystępnej narracji i
ciekawej treści zaważyły na ocenie. Pewnie jedno i drugie. Jak wiadomo styl
skandynawski (w znaczeniu ogólnym) charakteryzuje się prostotą, przejrzystością,
ale bywa też, że biel przełamują kolory. Tak się dzieje także w książce „Córki
gór”, w której to spokojny tok zdarzeń nagle wywraca jeden fragment, przewraca
wszystko do góry nogami, niesamowicie oddziałując na czytelnika, przyciągając
jego uwagę. To tak jakby ktoś na kremową kanapę, w liliowym pokoiku, rzucił
barwny szal – nie sposób będzie go nie zauważyć. Dzięki takiemu zabiegowi, powieść
czyta się z zainteresowaniem. Nie jest to tak, że ciągle coś się dzieje, ale te
umiejętnie podrzucane anegdoty, listy, bajki, treści w ogóle, sprawiają, że
nasza słowna karuzela kręci się w odpowiednim tempie.
I tak sobie myślę, iż entuzjastów skandynawskich klimatów
nie trzeba bardzo namawiać do zajmowania miejsc na wspomnianej karuzeli… Zatem
skieruję się w stronę tych niezdecydowanych i powiem tylko – wsiadajcie śmiało,
szkoda czasu na zastanawianie się – wszak dobra książka czeka!
><*>
Dane
o książce: Anna Jörgensdotter, Córki gór,
Wydawnictwo W.A.B., s. 520.
[SERIA Z MIOTŁĄ]
Mnie się marzy wyjazd do Szwecji czy Norwegii. Wielu z nas wybiera te południowe kraje Europy, bo ciepło, bo znane, a ta północna część rzadko widnieje na trasie podróży. Ciekawe czy tak samo jest z literaturą...? Nie chcę wyrażać jakiś sądów, ale myślę, że jednak w tym temacie jest coraz lepiej! Ja sama chętnie sięgam po twórczość pisarzy z północy. Zatem "Córki z gór" już teraz zamieszczam na liście książek do zdobycia!
OdpowiedzUsuńZapomniałam Cię jeszcze pochwalić za świetny kolaż ze zdjęć. Trzeba przyznać, że idealnie oddaje skandynawskie klimaty!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Miło mi, że Ci się spodobał --<-@
UsuńBiore!
OdpowiedzUsuńTym bardziej, ze uwielbiam serie z miotla :-).
Muszę przeczytać. Koniecznie!!
OdpowiedzUsuńUwielbiam Skandynawię i na pewno sięgnę po tą książkę < 3
OdpowiedzUsuńGod dag! Uwielbiam styl skandynawski w modzie, w wystroju wnętrz i oczywiście w literaturze! Świetna recenzja, książka też zapowiada się ciekawie, więc już nie mogę się doczekać!
OdpowiedzUsuńHejda!
Lubię skandynawska przejrzystość, ale nie lubię skandynawskiego chłodu, mimo to zainteresowała mnie ta książka, w końcu ciekawa treść to podstawa dobrej powieści.
OdpowiedzUsuńUwielbiam skandynawskie klimaty !!! Książka mam nadzieję, wpadnie szybciutko w moje ręce !
OdpowiedzUsuńNiesamowicie mnie zachęciłaś swą recenzją. Koniecznie muszę poznać tę ksiązkę.
OdpowiedzUsuńCiekawie napisana recenzja, a i post dopracowany w każdym calu - miło się to czytało i miło się na to patrzy.
OdpowiedzUsuńJak widzę, książka dopiero będzie miała swoja premierę, więc pozostaje nam cierpliwie czekać! :)
Szwecja, Norwegia piękne krajobrazy, świetny klimat ( nie temp) i to powietrze oh tak... chciałabym tam pojechać może kiedyś.. lubie takie ksiązki które nas zabierają do innych krajów
OdpowiedzUsuńBardzo chętnie przeczytałabym szwedzki nie-kryminał. A do kraju też mam sentyment, przez rok studiowałam skandynawistykę :)
OdpowiedzUsuńNiekoniecznie moje klimaty, ale postaram się przeczytać.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Zobaczę, może akurat mi się spodoba ;D
OdpowiedzUsuńSkandynawskie klimaty :) Czyli o tym mówiłaś przy mojej recenzji "Arytmii". Teraz rozumiem. Koniecznie muszę zapoznać się z tą książką. Twoja recenzja podsyciła mój apetyt :)
OdpowiedzUsuńNie wiem, dlaczego, ale z serią z miotłą jeszcze do czynienia nie miałam. Jednak ta książka już jest moja! Tak jak moje sa skandynawskie klimaty
OdpowiedzUsuń