Można by powiedzieć, że „Asystentka
pisarza fantasy” to niezwykle smakowita przystawka do dania głównego, którym
jest zjawiskowa i tajemnicza powieś o tytule „Portret pani Charbuque”. Jeffrey
Ford zaprasza czytelnika na wyborną ucztę, bo trzeba przyznać, że całość jego
autorskiego zbioru prezentuje naprawdę wysoki poziom. Zróżnicowana forma i
treść utworów co rusz zadziwia, szokuje i żongluje emocjami czytelnika. Autor
sprawnie łączy ze sobą fantastykę, mistycyzm, czy elementy sztuki i w ciekawy
sposób nawiązuje do dzieł znanych i lubianych, tworząc coś zgoła innego, coś co
trudno jednoznacznie sklasyfikować.
Nie łatwo jest też omówić takie wydanie –
zawierające w sobie zbiór opowiadań i powieść. Dlatego na początku skupię się
na powieści, która stanowi bardzo dobrą (większą część) książki i co tu ukrywać
czaruje! Za jej sprawą przenosimy się do wiktoriańskiego Nowego Jorku, gdzie
niemal za każdym rogiem czai się coś niesamowitego. Ale po kolei…
Powieść ta traktuje o losach portrecisty
Piero Piambo, który maluje portrety na zlecenie, ale jak każdy artysta marzy o
stworzeniu epokowego dzieła. Niekoniecznie pomaga mu w tym retuszowanie
rzeczywistości przy malowaniu facjat kolejnych klientów. Wszystko jednak trafia
na właściwy tor, gdy pada pewna propozycja… Pani Charbuque, zamożna i niezwykle
tajemnicza kobieta, zamawia u niego obraz. Zlecenie to ma jednak mały haczyk –
Piambo pod żadnym pozorem nie może zobaczyć twarzy zleceniodawczyni, a jej
wizerunek ma nakreślić na podstawie rozmów z nią. I tak kobieta „duch”
rozpoczyna z malarzem przedziwną grę, niepostrzeżenie wkradając się w jego
myśli, życie i powoli stając się jego obsesją.
A teraz o opowiadaniach słów kilka – czyli
o tym, ile jest fantastyki w fantastyce…
Opowiadania Forda to istny miszmasz
bazujący na fantastyce, albo jedynie delikatnie się o nią ocierający. Spotkać w
nich można całą paletę osobliwych bohaterów. Zombie sprzątające dom i rysujące
z dzieckiem w kuchni. Ożywionego przez dziecko ludzika ze starego pnia, kory i
gałęzi. Kobietę, która liczy swoje oddechy, bestię, krwawych wojowników,
Królewską Jegomość i wszystkożerną ćmę, a nawet całe miasto Egzo-Szkieletów. „O
rany!”, chciałoby się powiedzieć, czego ten Ford nie wymyślił. Niektóre treści
z jego publikacji wbijają w fotel i jeszcze dokręcają śrubę! Doprawdy
interesujące to wszystko i warte poznania.
Tym bardziej, że pod tą dość fantazyjną
otoczką i niemalże surrealistycznymi historiami kryje się niejedna głębsza
treść. A jej osią wspólną uczynił Ford szeroko pojęty proces twórczy. Do tego
dochodzi swoistego rodzaju nastrojowość, pomysłowość, dobry styl i co tu dużo
mówić – to ‘coś’, co przyciąga.
W jednym z opowiadań z pierwszych stron
książki, znajdziemy wzmiankę o dziewczynie, która napisała, że na skutek choroby
w jej płucach rosną egzotyczne kwiaty, a brzmiało to tak: „To cały ogród. Kiedy
zakwitną, umrę przez uduszenie”… To zdanie, po lekkiej obróbce, idealnie oddaje
moje wrażenia z lektury… „Powieść i opowiadania Forda to cały ogród kwiatów o
rozmaitej woni i barwach. Kiedy kwitną, zatracam się przez zaczytanie”.
Takiej książki jak „Portret pani
Charbuque. Asystentka pisarza fantasy” nie powinno się pominąć, choćby dlatego,
że jest wciągającą lekturą, której nie da się odłożyć w trakcie czytania i o
której trudno jest zapomnieć. Czy potrzeba tutaj więcej słów…?
Dane o książce: Jeffrey Ford, Portret
pani Charbuque. Asystentka pisarza fantasy, Wydawnictwo Mag, s. 528.
O ile dobrze sobie przypominam to nie spotkałam się jeszcze z takim wydaniem powieści i opowiadań w jednym. Z opisu wydawcy wynikać by mogło, że w środku znajdziemy obszerną powieść, a tu proszę... No i mam mały mętlik, bo treść „Portretu pani Charbuque” mnie zaciekawiła, a krótsza forma niekoniecznie...
OdpowiedzUsuńPS Ładne zdanie to z ogrodem, masz więcej takich???
Jest jeszcze niejedno takie zdanie w książce, które przypadło mi do gustu. Już spieszę Ci donieść o pewnym z nich:
Usuń"Zrozumiałem, że nie warto rezygnować z teraźniejszości na rzecz przyszłości, której nikt nie potrafi przewidzieć".
Mądre słowa.
UsuńCzasami kilka krótkich opowiadań może wnieść więcej ciekawych informacji niż nie jedna długa powieść.
OdpowiedzUsuńJednak w tym przypadku zdecydowanie bardziej podobała mi się powieść. Odniosłam wręcz wrażenie, że nieco przykryła ona pierwszą część książki, czyli opowiadania.
UsuńTych, którzy nie lubią opowiadań, zachęcałbym, aby sięgnęli nawet po sam „Portret pani Charbuque”, gdyż jest to pisarstwo na najwyższym poziomie. Choć pozbawione elfów, smoków i czarodziei, to jednak magiczne.
To ja w takim razie muszę koniecznie sięgnąć!
OdpowiedzUsuńTaka wyobraźnie to rzeczywiście... coś. Pozostaje tylko czytać i podziwiać. Dlatego chyba właśnie tak zrobię. Takiej książki jaką opisujesz nie można pominąć.
OdpowiedzUsuńCzekam właśnie na swój egzemplarz do recenzji od wyd. MAG :) Jestem ciekawa, czy i mi się ona spodoba :)
OdpowiedzUsuńWidzę, że Uczta Wyobraźni trzyma poziom. Ta nowa książka prezentuje się niezwykle ciekawie. Czytałem dużą część książek z serii i po tą także sięgnę.
OdpowiedzUsuńKoniecznie muszę sięgnąć! Ostatnio pojawia się dużo pozytywnych recenzji tej książki! Poza tym lubię tę serię.
OdpowiedzUsuńOpowiadania mnie nie przekonują, ale powieść jak najbardziej tak! Strasznie mnie zaciekawiła. Zatem wynika z tego, że chętnie bym dorwała tę książkę!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ciepło! :)
Ostatnio kupiłam tę książkę, więc cieszy mnie Twoja recenzja :) Zauważyłam, że "Uczta wyobraźni" stoi na bardzo wysokim poziomie. Oby więcej takich serii i książek jak "Portret...".
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńTo coś co lubię. Wszystko w tej książce mówi do mnie przeczytaj mnie!
OdpowiedzUsuńForda czytałem chyba tylko jedno opowiadanie w którymś numerze Nowej Fantastyki. Wspominam ten tekścik, "życie na dnie", całkiem nieźle, ale też bez rewelacji. Muszę zapoznać się mocniej z tym autorem.
OdpowiedzUsuńMam u siebie na półce inną ksiązke z tego cyklu ,,Uczta wyobraźni'', ale jeszcze go nie czytałam, dlatego najpierw muszę nadrobić owe zaległości a potem ewentualnie pomyśle o w/w pozycji.
OdpowiedzUsuń