Czyli o tym, że i książka potrafi zabrać w nieznane.
Kiedy nie mam możliwości wyjechać, gdzieś dalej, a jeździć lubię, wtedy wyruszam w drogę wraz z bohaterami powieści. Tak było w przypadku książki „Za zakrętem” [Marika Krajniewska], w której tłem wydarzeń jest współczesna Rosja. Przewracając kolejne strony powieści, odwiedziłam balet rosyjski, jechałam marszrutką, piłam czaj, szukałam wyciszenia w cerkwi –wszystko przy okazji poznawania losów dwóch kobiet. I mimo, że to był Petersburg, to mnie przypominała się wyprawa na Ukrainę i może dlatego, książka, była jakby bliższa.
Często, gdy odzywa się we mnie tęsknota za rzeczywistą wyprawą, sięgam po książki, w których miejsce wydarzeń jest mocno sprecyzowane. Paryż, Londyn, Barcelona, Rzym. I tak, Zafón zabrał mnie do Hiszpanii, z Ligocką zwiedziłam kilkanaście europejskich stolic, a nawet Amerykę, pani Elizabeth Kim pokazała mi Koreę, Kapuściński – Afrykę, a jeszcze ktoś inny Meksyk, Francję…
Jak to dobrze, że czasem nie potrzeba biletu, walizki, a wystarczy usiąść wygodnie na kanapie i przenieść się w dowolne miejsce na globie. Nieprawdaż?
Lubicie takie podróże?
Oj! Tego typu podróże są czymś naprawdę pięknym.
OdpowiedzUsuńTakie podróże stanowią jedną z moich ulubionych zalet czytelnictwa ;) Książki przenoszą nas do miejsc, których często nie dane nam będzie odwiedzić osobiście. Wszak w jaki sposób miałabym zwiedzić tereny rdzennych Indian jeśli nie biegnąc boso za Cejrowskim? ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie
Ja osobiście uwielbiam, gdy wyobraźnia wędruje wraz z bohaterami, przeżywam wtedy to co oni (o ile książka jest wciągająca ). Fantastyczne uczucie odciąć się od realnego świata.
OdpowiedzUsuńMiło jest spotkać literackich podróżników, choćby i wirtualnie ;)
OdpowiedzUsuńLubię, nawet bardzo :) Nie mam możliwości (pieniędzy), aby podróżować po całym świecie, a dzięki książkom mogę dotrzeć wszędzie!
OdpowiedzUsuńLubimy oj bardzo lubimy :)
OdpowiedzUsuńWiem, że są miejsca do których pewnie nigdy nie dotrę stąd towarzyszę autorowi w jego podróżach.
Ale lubię też czytać książki z akcją w mieście, które zwiedziłam. Tak miałam z Cieniem wiatru Mariną i Barceloną. Choć byłam tam dawno i niekoniecznie w tych samych miejsach, to czytając te książki jednocześnie wspominałam własny spacer po uliczkach miasta. Uwielbiam taką podróż do wspomnień.
Chciałam zapytać, czy zdjęcia z postu są Twojego autorstwa, bo bardzo mi się podobają, a ten zielony bus, to wygląda identycznie, jak mój środek transportu po Ukrainie :) Rozbudziłaś moje wspomnienia ;))
OdpowiedzUsuńKinga -> Ja również lubię sobie powspominać własne podróże, czytając o danym miejscu w książce :)
OdpowiedzUsuńFelicja -> Tak, zdjęcia zrobiłam podczas wizyty w Kijowie. Zielony bus na fotografii to marszrutka (ros. Маршрутное такси) tani miejski środek transportu, też nim jechałam [udało mi się złapać miejsce siedzące] ;)
:-)
OdpowiedzUsuńDziękuję za odpowiedź i ślę pozdrowienia!!!
Uwielbiam takie rosyjskie klimaty, muszę poszukać lektury, o której wspominasz ;]
OdpowiedzUsuńNie myślałaś, o tym, żeby założyć też blog na temat podróży? Ja zawsze mam słomiany zapał i nie wychodzi mi prowadzenie blogów. P.S. Pozwolę sobie poobserwować tę stronkę. Pozdrawiam :]
Marianno - nie planuję na razie bloga o podróżach, ale na pewno będę przemycać wątki podróżnicze tutaj ;)
OdpowiedzUsuńW takim razie będę ich uważnie szukać ;]
OdpowiedzUsuńPozdrawiam raz jeszcze!