We wstępie wspomnę, iż zakończenie papierowego Lektora, o wiele bardziej przypadło mi do gustu aniżeli zakończenie filmu. W filmie, poczułam jakby pewien niedosyt, wręcz rozczarowanie takim przebiegiem wydarzeń. W książce całość spięta jest klamrą, wszystko ma swoje uzasadnienie, opowieść głównego bohatera jest kompletna, bardziej szczegółowa.
Idąc dalej drogą film – książka, mogłam przypuszczać, iż w postaci Hanny będę widzieć kreację Kate Winslet… Szczerze, nie przeszkadzało mi to. Czytając, miałam wrażenie, że film i książka się przenikają, uzupełniają, ba, nawet klika dialogów z lektury znajduje swoje dokładne odzwierciedlenie na ekranie – słowo w słowo. Tak więc czytając Lektora, czułam się trochę tak, jakbym od innej strony przeżywała wersję ekranową.
Zmierzając do sedna – Lektor to historia miłości dość kontrowersyjnej, miłości pomiędzy piętnastoletnim chłopcem, a dojrzałą kobietą. A wszystko ma początek w ulicznej bramie, gdzie Michael słabnie, a pomocną dłoń wyciąga do niego Hanna, przyszła kochanka. W tym momencie trudno jeszcze mówić o pożądaniu. Raczej jest to fascynacja, ciekawość. Początek dla namiętnego romansu, który kończy się wraz z nagłą ‘ucieczką’ kobiety. Hanna powróci po kilku latach… Michael –już jako student prawa, zobaczy swoją byłą kochankę na sali rozpraw. Sądzona za nazistowskie zbrodnie Hanna, na nowo wedrze się w jego życie…
Lektor – ma podwójne dno. Z jednej strony jest to opowieść o miłości, pokusiłabym się o stwierdzenie miłości obsesyjnej, fantazyjnej… Rytuałem kochanków jest bardzo dokładne mycie się i głośne czytanie książek przed stosunkiem. Książki czyta Michael, który z trudem powstrzymuje rosnące w nim żądze, wie jednak, że dopóki nie dokończy lektury, Hanna nie pozwoli mu się do siebie zbliżyć. Z drugiej zaś strony Lektor, to próba rozliczenia się młodego pokolenia Niemców ze zbrodniami ich przodków. Stąd wątek w sądzie, nawiązania do obozów koncentracyjnych. Michael –przedstawiciel ówczesnej młodzieży, miota się pomiędzy obrazami straszliwych zbrodni, obrazem Hanny strażniczki, która w nich uczestniczyła, a obrazem Hanny kochanki, która była mu bardzo bliska.
Moja ocena: 5-/6
Dane o książce: Bernhard Schlink, Lektor, MUZA 2009, s. 166.
Nie oglądałam ani filmu, ani nie czytałam książki, teraz na pewno to nadrobię, Twoja recenzja zachęciła mnie do tego.
OdpowiedzUsuńA ja właśnie czytam "Wielkie nadzieje" Dickensa, na podstawie, której powstał jeden z moich ulubionych filmów o tym samym tytule.
W takim razie ja też muszę nadrobić lekturę i wersję filmową - "Wielkich nadziei", przeczytałam opis książki i brzmi zachęcająco.
OdpowiedzUsuńOglądałam film, ale niestety nie miałam okazji spotkać się z książką... Nie wiem czy jeszcze do niej wrócę. Film był ciekawy, jednak nie pozostał on długo w mojej głowie.
OdpowiedzUsuńFilm oglądałam i bardzo mnie poruszył. Książka nadal przed mną :).
OdpowiedzUsuńOglądałam tylko film, ale za ksiązką też się rozglądam. Myślę, że "lektor" to nie jest obraz to podobania się, ale do obejrzenie, przemyślenia i zrozumienia. Bardzo dobry film i zaciekawiłaś mnie tym, że w książce jest inne zakończenie.
OdpowiedzUsuńP.S. Bardzo tu u Ciebie ciekawie :) Jestem u Ciebie pierwszy raz, ale pewnie będe Cię odwiedzać częściej ;)
Pozdrawiam :)
Ooo, Lektora i oglądałam i czytałam, ale nie pamiętam, co było lepsze, bo to już jakiś czas temu. Ale wiem, że ogólnie Lektor mi się podobał :)
OdpowiedzUsuńJa również najpierw widziałam film, później sięgnęłam po książkę. "Lektor" to niesamowita historia, jedna z lepszych książek, jakie kiedykolwiek czytałam.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
Przyjemnostki ->
OdpowiedzUsuńZakończenie książki i filmu różni jeden bardzo istotny (jak dla mnie) szczegół, może nie jest ono jakieś przewrotnie inne, ale jednak inne.
--> Witam wszystkich bywalców i nowo przybyłych :)
Uwielbiam! Film widziałam jakieś trzy razy, ale nie zawsze w całości, a książkę przeczytałam raz. Uwielbiam, uwielbiam!
OdpowiedzUsuńFilm bardzo mi się podobał, książki nie miałam jeszcze przyjemności czytać. :)
OdpowiedzUsuńNie wiem, jak to się stało, że ani nie czytałam książki, ani nie widziałam filmu, normalnie pech na całego, koniecznie muszę nadrobić zaległości, koniecznie!
OdpowiedzUsuńPodobnie jak Ty, ja także zawsze staram się przeczytac książkę a potem dopiero zabieram się za film (nie zawsze to jednak wychodzi:D). "Lektor" to jedna z pozycji priorytetowych na mojej liście do kupienia a po Twojej recenzji muszę ją miec już, teraz:)). Pozdrawiam!!
OdpowiedzUsuńNatula - w sumie ja nadrobiłam wszystko dopiero teraz -film pożyczył mi kolega, a książkę kupiłam w taniej księgarni internetowej (do równego rachunku). Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńBellatriks, miałam tego nie pisać..., ale... Na Twojej okładce Ralph Fiennes, wygląda jakoś dziwnie, jakby... Przyjrzyj się ;) Potraktuj to z przymrużeniem oka ;)
OdpowiedzUsuńMam ów film ale jeszcze go nie oglądałam. Specjalnie, najpierw chcę sięgnąć po książkę :) Myślę że w ciągu najbliższych tygodniu uda mi się ją przeczytać :)
OdpowiedzUsuńJa nie oglądałam ani filmu, ani nie czytałam książki, ale mam taki zamiar. Na wszystko przyjdzie czas, teraz to i tak dużo mam na półce, więc Lektor zagości u mnie pewnie w kwietniu.
OdpowiedzUsuńBrzmi kusząco:)
OdpowiedzUsuńSkojarzyło mi się, z Lolitą, która pokochałam, więc napewno przeczytam :)
Kolejny książkowy wydatek się szykuje :D
Witam.
OdpowiedzUsuńJak to u mnie jest z Lektorem?
W książce nużący był środek, czyli proces Hanny. Najlepszy był początek, czyli romans Hanny i Michaela. Koniec też niczego sobie.
A filmu nie widziałam, bo nie lubię Kate Winslet, a to główna rola kobieca.
Drogi Anonimowy gościu, film warto zobaczyć, nawet jak się nie lubi Kate Winslet. Oprócz niej w „Lektorze”, występują jeszcze inne aktorki/ aktorzy. Całość wypada naprawdę ciekawie.
OdpowiedzUsuńJeśli tu wrócisz, rozważ moje słowa ;)
Bellatriks, wybacz taką prywatę ;)
OdpowiedzUsuńGalimatias – wygląda całkiem dobrze, tylko trochę mu koszulę zaciemniło ;)
OdpowiedzUsuńKinga – czekam z niecierpliwością na Twoją recenzję.
Biedronka – może znajdziesz „Lektora” w bibliotece, albo w jakiejś tańszej księgarni internetowej –zawsze to zaoszczędzisz trochę grosza ;)
Marianna – wybaczam :)
film był (albo raczej nadal jest) na liście do obejrzenia ale jakoś kurczę nie mam odwagi :/ może dlatego, że zaczęłam czytać książkę i mnie nie powaliła
OdpowiedzUsuńKsiążka leży już od dłuższego czasu na mojej półce, filmu też nie pooglądałam. Widzę, że będę się musiała zabrać ;)
OdpowiedzUsuńWitaj Bellatriks!
OdpowiedzUsuńObejrzałam niestety tylko film i myślałam, że książka jest już spalona. Z Twojego opisu wynika jednak, że różnią się jakimś znaczącym szczegółem. W takim razie zachęciłaś mnie do czytania, bo uważam, że film był rewelacyjny. Naprawdę fantastyczny.
Najpierw film, potem książka... u mnie ten sam scenariusz. W książce mocno nudził mnie pewien proces na sali sądowej, w filmie nieco mniej -wiadomo obraz człowiek przyswaja szybciej. Ale ogólnie ok. Kiedyś chętnie powrócę do książki i filmu.
OdpowiedzUsuń