Gdybym tę recenzję pisała
parę lat temu, mogłabym ją zacząć tak: „Miasto Kości” jest pierwszym tomem
trylogii „Dary Anioła”, kolejne części to „Miasto popiołów” i „Miasto szkła”.
Dziś rzecz się ma zupełnie inaczej, bo trylogia rozrosła się do serii sześciu
książek (obecnie na rynku dostępnych jest pięć). I trudno przewidzieć czy na
tym się skończy, czy autorka planuje coś na miarę siedmiotomowej przygody, jak
to było w przypadku historii o Harrym Potterze… Dlaczego akurat ów bohater
pojawił się tu jako przykład, dlatego, iż w „Mieście kości” pełno jest nawiązań
i pomysłów zaczerpniętych rodem z całej plejady młodzieżowych powieści. Znaleźć
tu można niemalże wszystko: od anioła, poprzez wampira, wilkołaka, magiczne
przedmioty, runy, aż po latające motocykle, demony czy obrzydliwe kreatury! A
jak to się wszystko zaczęło i czy ten miszmasz jest lekkostrawny, o tym za
chwilę…
Zacznijmy od fabuły.
Bohaterką powieści jest Clary Fray – rudowłosa nastolatka, wychowywana przez matkę
artystkę i jej przyjaciela Luke’a. Clary wiedzie całkiem normalne życie, spędza
czas na rysowaniu i spotkaniach z przyjacielem Simonem. To wraz z nim udaje się
pewnej nocy do klubu Pandemonium, gdzie widzi jak troje nastolatków zabija
chłopca –problem w tym, że nikt prócz niej nie zauważył nic takiego… Nocni
Łowcy (tajemna grupa wojowników walcząca z demonami) znika, a ciało
zamordowanego rozpływa się w powietrzu… Od tego zdarzenia życie Clary zmienia
się nie do poznania. Jej matka zostaje uprowadzona, w ich domu czai się ogromna
bestia, Luke nie chce mieć z nią kontaktu, a ratunek przychodzi z najmniej
oczekiwanej strony. Clary trafia do tajemnego świata, położonego głęboko
pod ulicami Nowego Jorku, zwanego Podziemnym Światem, pełnego dziwnych stworzeń,
wróżek, wampirów, hybryd człowieka i wampira oraz demonów. Wkrótce sama staje
się jego częścią i pokonując kolejne przeszkody, dowiaduje się coraz więcej o
sobie i swojej rodzinie. Prawda jest jednak gorsza od najstraszniejszego
koszmaru…
Trzeba przyznać, że
pierwsza część serii Dary Anioła to książka lekkostrawna, przystępna i
potrafiąca umilić wolny czas. Jest barwnie, dzieje się, krew wycieka z kartek,
a nawet i wątek miłosny przebija się przez hordy drapieżców i licznych walk.
Słowem – dla każdego coś miłego. I choć wiele rozwiązań poszczególnych wątków
„Miasta kości” można przewidzieć, co niweluje element zaskoczenia, to tego, co
serwuje pani Clark na koniec nie wymyśliliby chyba najstarsi górale
(najprawdopodobniej). Czyli i zaskoczyć się czytelnik może.
Nasuwa mi się taka mała
dygresja… Nie wiedzieć czemu czytając „Miasto kości” odniosłam wrażenie, że
skądś już znam te tajemnicze przejścia, magiczne miejsca ukryte pod fasadą
zwykłej restauracji lub ruin hotelu, latające motocykle, trzy przedmioty o
wielkiej mocy (miecz, lustro i kielich) i co najważniejsze tego złego, co to
zapragnął zabić pewną rasę na rzecz zwiększenia liczebności innej. Dobrze, że
różdżek nie było i peleryny niewidki…
Podsumowując, początek
„Miasta kości” był naprawdę wciągający. Nie wiedziałam czego mogę się
spodziewać, było wiele tajemnic do odkrycia, była dobrze poprowadzona akcja,
sporo się działo i szło to w jakimś kierunku. Środek nieco ostudził mój
czytelniczy zapał, bo ciągle się coś działo, tylko trudno było sensownie to
wszystko połączyć i zebrać, by jasno określić do czego to zmierza. Ale nie
powiem, czytałam dalej, bo ciekawość jednak zwyciężyła. I pod koniec znowu
zaczęło się robić interesująco, może aż za bardzo, bo brutalność i arcydziwność
niektórych rozwiązań nawet nie tyle wbiła w fotel, ile wprawiła mnie w stan
osłupienia. Na zasadzie: no z tym to pani Clark przesadziła! Ale jeżeli jesteś
fanem takich hybrydowych powieści, w których anioł, wampir, wilkołak i wiele
innych nieziemskich istot idą razem w parze, w których tajemnica goni
tajemnicę, są i walki na sztylety i uczucia i przygody, to myślę, że możesz dać
tej książce szansę.
Dane
o książce: Cassandra Clare, Miasto kości, Wydawnictwo Mag 2009 (2013 -
wyd. 2 / okładka filmowa), s. 512.
Czytałam powieść w roku 2009 - jeszcze przed falą tej całej wszechobecnej paranormalności w powieściach - i wówczas szalenie mi się podobała. Oczywiście widać początkowo podobieństwo do HP, ale znika ono w następnych częściach i powstaje całkiem nowy i wciągający świat. Prequelowa seria - Diabelskie Maszyny - jest wprost cudowna, a akcję o Nocnych Łowcach przenosi do Wiktoriańskiego Londynu i opowiada o innych bohaterach, ależ ile tam emocji.
OdpowiedzUsuńUwielbiam książki pani Cassandry Clare to tego stopnia, że przeczytam wszystko co tylko ta autorka napisze.
Choć nie byłam zachwycona 4 tomem Darów Anioła - serię widziałam jako trylogię, to tom 5 nadrabia - chociaż tak dobry jak Mechaniczny Anioła i Mechaniczny Książę (oraz Księżniczka) nie jest.
Film - jako ekranizacja- jest zdecydowanie mniej fantastyczny. Cieszę się, że na Dary Anioła trafiłam przed kilkoma latami, nie wiem jak serię odebrałabym teraz - ale myślę, że podobnie ;)
Słyszałam, że teraz jest wyświetlany film na podstawie tej książki. Pewnie mało kto o tym nie słyszał… Nie czytałam żadnej części Darów Anioła, ale mocno zastanawiam się nad tym czy w ogóle dać szansę tej serii. Co do filmu to też nie jestem przekonana.
OdpowiedzUsuńMam w planach film, na który wybieram się z bratanicą :)
OdpowiedzUsuńUwielbiam! Książki z serii pokochałam bezwględnie, a teraz wybieram się na film. Mam nadzieję, że się nie zawiodę :)
OdpowiedzUsuńjuż długo zastanawiam się czy przeczytać książkę, sama nie wiem czy nie ma w niej wszystkiego w nadmiarze, poza tym ilość kolejnych części (jak piszesz) też mnie odstrasza, bo jak już coś zacznę to chciałabym przeczytać całą serię, ale nie wiem czy takiej mieszance podołam :)
OdpowiedzUsuńNie wiem, czy to moja tematyka, ale ostatnio znów głośno o tej książce. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńJa właśnie rozpoczęłam moją przygodę z tą książką :)
OdpowiedzUsuńWłaśnie dzisiaj idę na ten film do kina. Książkę będę musiała przeczytać później. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńRazem z mężem wybieramy się na film :) Mam nadzieję, że będzie ciekawy :)
OdpowiedzUsuńNominowałam Cię do udziału w zabawie : http://modliszkakulturalnie.blogspot.com/2013/08/the-versatile-blogger-award.html
Czytałam ją kilka lat temu (kiedy jeszcze trylogia liczyła trzy części :D) i też zauważyłam podobieństwa do Harrego Pottera (szczególnie główny czarny charakter jakiś taki znajomy mi się wydawał). Ale przyznam, że przypadła mi do gustu. Mimo wszystko autorka stworzyła coś "nowego".
OdpowiedzUsuńWidzę, że dzięki ekranizacji seria zyskuje nowe okładki. To dobrze- poprzednie były paskudne :D
Jeśli chodzi o film, to mnie się nie podoba obsada aktorska i dlatego też nie wybieram się na niego. Jeżeli dwoje głównych bohaterów człowieka irytuje do granic, to trudno to przełknąć i skupić się na filmie...
OdpowiedzUsuńKsiążkę czytałam już jakiś czas temu. Była nawet ciekawa, akcja szła do przodu, ale nie przekonała mnie na tyle, żeby sięgnąć po kolejne części.
Witaj, dodałem Twój blog do obserwowanych, zapraszam do siebie na imperium książek, pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńUwielbiam Dary anioła ;) Kazdy tom jest godny uwagi, choć czwarty trochę zaniża poziom, ale w piątym wszystko wraca do normy... Genialni bohaterowie i ciekawie poprowadzone wątki:) Uwielbiam Cassandrę Clare;)
OdpowiedzUsuńOdpisują jeszcze na Twój komentarz u mnie dotyczący książki "Jane Eyre. Autobiografia" -> po samym tytule myślałam, że to w ogóle inna powieść :D Także nie dziwię się, że spodziewałaś się, że będzie to poszerzona o fakty z życia pisarki książka. Może czytając ją po raz drugi ? lub kolejny, zwrócisz uwagę na inne aspekty tej książki? Będę czekała na Twoją recenzję.
OdpowiedzUsuńEkranizacja zapewne zwiększy popularność tej serii. ;) Kiedyś podczytywałam (nie piszę "czytałam", bo jednak go nie dokończyłam) pierwszy tom, nie przypadł mi do gustu, niestety. Może następne są lepsze, może autorka się rozkręciła. ;) Możliwe też, że to tłumaczenie było nieco drętwe i mnie zniechęciło.
OdpowiedzUsuńRaczej odpuszczę sobie tę serię. Nie jestem do niej przekonana.
OdpowiedzUsuń