Powieść społeczno-obyczajowa do dziś najbardziej kojarzyła mi się z
osobą Tołstoja, Balzaka, czy choćby Charlotte Brontë. Do tego
grona dołączyła teraz Elizabeth Gaskell.
Angielska pisarka z czasów wiktoriańskich, autorka powieści traktujących o
życiu różnych warstw społecznych, rozsławiona dzięki napisaniu biografii wspomnianej
siostry Brontë. Znana także z historii o duchach, które Charles Dickens publikował
w magazynie. Wielbiciele jej pisarstwa z pewnością kojarzą również takie książki,
jak choćby „Cranford” czy „North and South”.
Ja za sprawą wydawnictwa MG, które pokusiło się o pierwsze
polskie wydanie, poznałam „Ruth”. Typową powieść społeczną z wiktoriańskimi
poglądami na temat grzechu, roli kobiety i znaczenia małżeństwa. Epoka
wiktoriańska słynie z rygorystycznej moralności z istnienia całego szeregu
konwenansów społecznych, do których ludzie musieli się dostosować. I tak,
idealna kobieta miała być pracowitą i odpowiedzialną gospodynią, opiekunką
domowego ciepła. Zaś każde uchybienie od tego schematu traktowane było, jako
model kobiety upadłej (fallen woman). O tym między innymi traktuje „Ruth”…
Tytułowa bohaterka powieści E. Gaskell to samotna i
osierocona dziewczyna, zarabiająca na swoje
utrzymanie jako szwaczka. Życie, jakie wiedzie zmienia się wraz z pojawieniem pewnego
arystokraty. Henry Bellingham oczarowany młodziutką Ruth wymyśla coraz nowsze
preteksty do kolejnych spotkań. Na jednej ze wspólnych wycieczek ‘para’ zostaje
dostrzeżona w wyniku, czego Ruth traci posadę i dach nad głową. Bellingham zabiera
ukochaną do Londynu. Ich szczęście nie trwa jednak długo... Zrozpaczona i
porzucona Ruth w krytycznym momencie znajduje schronienie u dobrych ludzi. Lecz
sekrety i widma przeszłości nie dają o sobie zapomnieć…
Do sięgnięcia po „Ruth” przekonał mnie zarys fabuły i
pewnego rodzaju słabość do tego typu historii. I choć krotki opis treści jawił
się obiecująco, a samo wykonanie nie jest złe, to czegoś mi zabrakło... Muszę
przyznać, że ducha epoki wiktoriańskiej o wiele przystępniej i barwniej oddają utwory
Dickensa czy sióstr Brontë. I to właśnie ich utwory zawiesiły poprzeczkę bardzo
wysoko. Elizabeth Gaskell w pewnym sensie dosięgała tej poprzeczki, lecz nie
zdołała jej przeskoczyć. Nie uniknęła ona w swojej powieści dłużyzn, aż nazbyt
moralizatorskiego tonu i nieco topornego podejścia do wielu wątków. Przez co
kilkakrotnie odkładałam lekturę, właściwie niezainteresowana jak potoczą się
dalsze losy bohaterów… „Ruth” nie nasyciła mojego czytelniczego apetytu,
pozostawiając pewien niedosyt. Być może kogoś innego porwie pisarstwo Gaskell,
ja jednak pozostanę wierna siostrom Brontë.
Dane o książce: Elizabeth
Gaskell, Ruth, Wydawnictwo MG
2013, s. 544.
Nie czytałam jeszcze żadnej powieści Wlizabeth Gaskell. Nie mogę dlatego porównać jej do sióstr Bronte.
OdpowiedzUsuńMam w planach tą książkę, choć jeśli mam być szczera, to literaturę wiktoriańską znam jedynie z opowiadań ;) Ale mam w najbliższych planach czytelniczych przeczytanie "Wichrowych wzgórz" ;)
OdpowiedzUsuńKochana, aż przetarłam szkiełka ze zdziwienia - tak długo cię tu nie było... i wreszcie bum, wróciłaś! Cieszę się! To tyle tytułem wstępu :)
OdpowiedzUsuńLubię twórczość sióstr Bronte i ogólnie dobrze mi się czyta książki z tego gatunku, więc zapewne dam szansę "Ruth" E.Gaskell. Tylko tak sobie myślę, że chętniej bym poznała jej losy wczesną jesienią.
Pisarka ta jest mi nieznana. Nie kojarzę w ogóle jej twórczości, o "Ruth" także nie słyszałam. Myślę jednak, że czas to zmienić.
OdpowiedzUsuńSpotkałam się ze zdaniem, że powieść Gaskell czyta się trudniej niż np. Austen i coś w tym jest. Trzeba po prostu dać szansę temu rozległemu pisarstwu :)
OdpowiedzUsuńCzytałam i chociaż nie jest to "książka na dwa wieczory" to warto poświęcić jej czas :)
OdpowiedzUsuńTematyka mnie interesuje, także sięgnę mimo wad :)
OdpowiedzUsuńWłaśnie czekam na książkę, z wielką niecierpliwością, po twojej recenzji jeszcze bardziej jestem ciekawa powieści :)
OdpowiedzUsuńTo raczej nie moja bajka.
OdpowiedzUsuńkuşadası
OdpowiedzUsuńmilas
çeşme
bağcılar
artvin
QEGCM