"Jonathan Strange i pan Norrell" to jedna z tych
nielicznych powieści, w których ilość zadrukowanych stron nie przeraża. A to
dlatego, że za ilością podąża jakość, nastrojowość, niebanalna fabuła i
intrygujący bohaterowie. Pani Clarke napisała powieść w naprawdę dobrym stylu. Jest w nim i coś
z trafności spostrzeżeń Jane Austin i coś z Dickensowskiej narracji, a to
wszystko razem wymieszane stworzyło własną jakość. Chciałoby się podążyć, za
zdaniem z książki: „Szkoda, że nie potrafię Wam opowiedzieć jak należy
o wspaniałościach tej krainy! O jej wielkości i zawiłościach!” i przedłożyć to
nad ocenę tej publikacji. Gdyż po trochę jest tak, że trudno ubrać w słowa opis
i wrażenia z lektury tak złożonej, magicznej, barwnej i niesamowitej jak ta!
Spróbować wszakże nie zaszkodzi… A zatem, by przybliżyć Wam nieco
historię pana Norrella i Jonathana Strange, dwóch jakże odmiennych magików, zdałoby
się przenieść do Anglii początku XIX wieku. Tam też rzeczony pan Norrell daje
popis swoich magicznych umiejętności – ożywia rzeźby i posągi w katedrze w
Yorku, sam pozostając w swoim domostwie. Wydarzenie to sprawia, że Anglia staje
się na powrót miejscem czerpiącym z dobrodziejstw tajemnej sztuki. Gdy zaś do
akcji wkracza Jonathan Strange czary
docierają nawet pod Waterloo, czy do malowniczej Wenecji.
Autorka umiejętnie łączy ze sobą fikcję z historią. W jej
powieści spotkamy zatem kilka znanych postaci – Napoleona Bonaparte, króla
Jerzego III i jego potomstwo, czy choćby lorda Byrona. Wiele opisanych przez
nią miejsc jest autentycznych (istnieją po dziś dzień). I tak świat jak
najbardziej realny niepostrzeżenie zamienia się w magiczną krainę…
Kraina Faerie pełna jest mroku i smutku. Spotkać w niej
można elfkę w czarnym welonie, która pachnie cmentarzem, ziemią i kostnicą oraz
dżentelmena o włosach jak puch ostu, który także do najsympatyczniejszych nie
należy… A do tego wszędzie pełno dość osobliwych drzew i martwych istot,
tajemniczych zwierciadeł i złowieszczych kruków. Na dokładkę dochodzi jeszcze
deszcz i przeraźliwy dźwięk dzwonów. Więcej lepiej nie zdradzę, co by nikogo
nie przerazić. Każdy osobiście musi się przekonać o blaskach i cieniach tejże
krainy.
Warto jeszcze wspomnieć o przypisach, których w książce nie
brakuje. A znajdziemy w nich nie tylko wyjaśnienia dotyczące treści, zaklęć,
czy dawnych magów, ale i wiele ciekawych legend. Jak choćby tą o magicznym
pierścieniu, który dostał się w niepowołane ręce i wyrządził wiele złego.
Powieść Clarke określiłabym mianem kufra rozmaitości, w
którym co rusz natrafia się na coś niezwykłego. Książka, niepozbawiona satyry,
dowcipu, w mig zamienia się w mroczną, bądź bajkową. Ta lektura to kawał
dobrego wiktoriańskiego fantasy, który chwyta się garściami. A na koniec woła o
więcej, bo w tym przypadku osiemset stron to stanowczo za mało!
Dane o książce: Susanna Clarke, Jonathan Strange i pan
Norrell, Wydawnictwo MAG 2013, s. 805.
To jest chyba książka z serii Uczta Wyobraźni o ile się nie mylę. Mam w domu innym tom tego cyklu, ale jeszcze nie czytałam, dlatego najpierw zamierzam nadrobić owe zaległości a dopiero potem spróbuje poszukać "Jonathana Strange i pan Norrell".
OdpowiedzUsuńZgadza się, książka ta zalicza się do serii Uczta Wyobraźni. Ja do pewnego czasu słyszałam o tychże lekturach wiele dobrego i sama miałam na półce jedną z nich i ta jedna ciągle tam czeka na swoją kolej, a w międzyczasie poznałam dwie inne. Pewnie jeszcze nie raz wrócę do tej serii.
UsuńFaktycznie dosyć niezwykłe to wszystko. Myślę, że skłonna byłabym skusić się na taką lekturę, zwłaszcza, że ma ona w sobie to "coś" :)
OdpowiedzUsuńNie kuś tak! Tyle książek mam do przeczytania :)
OdpowiedzUsuńMuszę powiedzieć, że strasznie mnie zaintrygowałaś swoją recenzją. Lubię w książkach połączenie różnych rozmaitości, oczywiście musi być to zrobione umiejętnie. Po Twojej recenzji widzę, że tak właśnie jest.Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńJestem świeżo po lekturze - wspaniała powieść.
OdpowiedzUsuńPochwalę się, że ja także już przeczytałam tę powieść!
OdpowiedzUsuń~~~~ To zadziwiające, że można w taki sposób pisać o magii.... Pomimo, iż w powieści Clarke postaci nie latają na miotłach, nie machają różdżkami, to ta magia jest namacalna i jakby wszechobecna. Bardzo dobra lektura!
Tak interesujące i duże objętościowo książki przyciągają mnie jak magnes!
OdpowiedzUsuńMówię TAK. Więcej pisać nie trzeba :)
OdpowiedzUsuńOstatnio dość głośno o tym tekście, co troszkę mnie niepokoi. Ale jednak w większości znajduję recenzje pozytywne, tak jak Twoja, dlatego z pewnością za tę powieść się wezmę.
OdpowiedzUsuńWiktoriańskie fantasy - brzmi cudownie! W dodatku okładka jest po prostu boska *__*
OdpowiedzUsuńCzytałam tę książkę wiele lat temu, mam nawet w domu stare (3-tomowe) wydanie. Byłam wtedy mała i zachwycona. Będę musiała przeczytać jeszcze raz, ciekawa jestem, jak teraz ją odbiorę.
OdpowiedzUsuńKiedyś tę powieść wydano w trzech częściach. Sam nie wiem co lepsze: ładnie opakowana i zrobiona całość, czy kolejne tomy na które trzeba czekać. Chociaż skłaniałbym się do tego pierwszego.
OdpowiedzUsuń