„Dziedzictwo Adama” to pierwsza książka napisana przez
Astrid Rosenfeld. Brakuje jednak informacji skąd pomysł na taką, a nie inną
powieść, czy jest w niej pierwiastek prawdy, czy może wszystko, o czym czytamy
to fikcja… Powołując się na fragment tejże prozy można by zapytać: „Czy
zaczynamy pisać dlatego, że jest ktoś, komu chcemy wszystko opowiedzieć? Czy
zaczynamy opowiadać, bo myśl, że to, co było, ma po prostu zniknąć, jest nie do
zniesienia?”. To już pozostanie sekretem autorki i ewentualnym wyjściem do
rozmyślań dla czytelników. Ja mimo wszystko, będę ufać, że na kartach powieści
uchowało się ziarnko czyjejś historii…
Może znajduje się ono w Berlinie w 2004 roku, gdzie
młodzieniec o imieniu Edward prowadzi dość nieuporządkowane życie. A może nieco
wcześniej, kiedy to Edward jest jeszcze młody i spotyka mężczyznę
przypominającego Elvisa Presleya. Albo też ziarnko prawdy tkwi w pomieszanych
relacjach rodzinnych, przemocy, o której nikt nie pamięta, w przypadkowym
seksie, w okradaniu kościołów, czy w życiu bez szkoły, żadnej wiedzy?
Najpewniej znaleźć by je można we wspomnieniach wojennych. W opowieści Adama o
miłości w niezwykle trudnych czasach. A także w opowieści o getcie, o
traktowaniu Żydów, o zachowaniu niemieckich oficerów i żądzy pieniądza. Może…
Książka została podzielona na trzy części: Edward, Adam, Dziedzictwo Adama. Pierwsza
z nich podobała mi się najbardziej. Ze względu na sposób prowadzenia narracji,
na samą treść, dodatkowo za nawiązanie do Elvisa i nietuzinkowy humor. Swobodna
i barwna – tak bym ją w skrócie określiła i aż żal mi było, kiedy dobiegała
końca. Część druga bowiem traktuje już o innym bohaterze. Tutaj akcja nieco
spowalnia, robi się mniej wesoło…, a to za sprawą tematyki. Trwa wojna, w
miastach wydzielane są getta, ktoś znika, ktoś ginie, ktoś kogoś szuka. I mimo,
że nie jest brutalnie, nie czuje się lęku, albo choćby napięcia, to jest po
prostu inaczej. Trzecia – ostatnia część to takie podsumowanie całej historii,
rozwiązanie wątków, w pewnym sensie ukazanie zmiany, jaka zaszła w Edwardzie po
zapoznaniu się z historią stryjecznego dziadka.
Złośliwiec mógłby napisać, że im dalej tym mniej zajmująco,
a ja napiszę, że wraz z upływem stron opowieść nabiera coraz to nowszego
wydźwięku. I trudno przewidzieć jak te zmiany, na kogo podziałają… Dla jednych
to pierwsza część może być nużąca, a ta traktująca o czasie wojny – ciekawa i
wciągająca. A jeżeliby rozpatrywać jakość całej publikacji, biorąc pod uwagę,
że jest to debiut literacki, to wypada ona całkiem dobrze. Nie nudzi, nie
irytuje, potrafi zaskoczyć trafna myślą, odważnym dialogiem, czy nieoczekiwanym
zwrotem akcji.
Pokuszę się o małe porównanie… Książka „Dziedzictwo Adam” z
pewnością nie jest rwącym górskim potokiem, raczej spokojnie płynąca rzeczką,
która co jakiś czas ma mocniejszy poryw. Zatem wszyscy, którzy nie lubią skrajnych
wrażeń, a cenią sobie równowagę, odnajdą się w tej lekturze wyśmienicie.
Moja ocena: 4-/6
Dane o książce: Astrid Rosenfeld, Dziedzictwo Adama, Wydawnictwo MUZA SA 2012, s. 320.__________________________________________________________________________
5.02.2011.
I tak minął rok…
Wzlotów i upadków.
Lepszych recenzji i gorszych.
Książek ciekawych i tych nużących.
Owocnej współpracy z wydawnictwami.
Miłych odwiedzin i komentarzy.
Mam nadzieję, że kolejny rok działalności mojego bloga będzie równie intensywny i że London Boulevard doczeka się sędziwego wieku 8)
Po pierwsze - chcę Ci pogratulować 1-szej rocznicy. Moja już miała miejsce miesiąc temu, więc wiem co czujesz. :)
OdpowiedzUsuńCo do samej książki - to brzmi kusząco, chociaż fabuła jest trochę pokręcona i ten wątek z gettem, żydami nie zbyt mnie zachęca. Non stop w kinie czy na rynku czytelniczym można spotkać pozycje poruszające temat biednych, pokrzywdzonych przez los Żydów. Te tematy już brzydną człowiekowi, zwłaszcza, że nie byli oni już tacy święci, tak jak nie każdy Niemiec był zły.
Czytałam i jestem ogromnie zadziwiona, szczerze, jestem niesamowicie pełna podziwu, że dałaś jej tak wysoką ocenę. Ok, może jestem czepialska, ale moim zdaniem obydwaj narratorzy są identyczni, dla mnie w pierwszej części autorka zupełnie nie miała pomysł jak powiązać wątek znalezienia przez Edwarda dziennika, dlatego zrobiła tam nudny zlepek słów, który zajmował sto stron. Autorka miała duże pole do popisu, bo temat Holocaustu w Polsce i zaginione dzienniki to nie lada gratka dla czytelnika, jednak zaprzepaściła ten pomysł i napisała coś bardzo słabego. Jedyną dobrą postacią była babka Adama, Edda. Świetna kobieta. : )
OdpowiedzUsuńA teeeraz sto lat sto lat. Życzę wytrwałości i żeby Twoje recenzje były cały czas tak wspaniałe. Żałuję, że czytam Twój blog od niedawna, ale teraz będę bardzo często do niego zaglądać. : ))
Moje gratulacje!! Życzę kolejnych owocnych lat w blogowym świecie, całe góry książek i życzliwych osób, w realu jak i w wirtualnej rzeczywistości:))
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!!
Wiesz, myślę, że moja irytacja Żydami jest związana z tym, że nigdy specjalnie ich nie lubiłam, a ich historia mnie jakoś bardzo nie ruszała. Owszem, było mi ich żal, ale tylko tyle.
OdpowiedzUsuńNa domiar złego, weszliśmy już w Oświecenie, więc ich temat jest cały czas wałkowany. Nie wspomnę już o tym, że oglądaliśmy (teraz mam ferie) o nich cały czas filmy, cały czas gadali o filmie "W ciemności" i - o zgrozo - omawialiśmy "Kamizelkę" i teksty, w których oczywiście Żydzi są strasznie traktowani. Masakra.
Co do rocznic, to dobrze. Obserwuję wiele blogów i spora ich część się niestety wykruszyła. Teraz powstają nowe, jednak nie wszystkie dotrwają do np. roku, jak my :D Ogólnie, to mam nadzieję, że uda mi się dobić do co najmniej 5 lat. Tobie też tego życzę. :)
To prawda, że często nawiązuje się do czasów wojny - czy to w filmie, czy literaturze. To trochę taki temat "studnia bez dna". Wiele lektur obowiązkowych w szkole dotyczy Holocaustu, obozów pracy, ogólnie wojny. I to czasami może doprowadzić do zniechęcania tematem - zwłaszcza jeżeli przybiera formę przymusu (jak w przypadku lektury), a nie jest wynikiem zainteresowań danej osoby.
UsuńAleż cichaczem przeszedł ten właściwy dzień "narodzin" bloga. Mimo to, życzenia będą! Życzę sobie czytać wiele Twoich świetnych recenzji :D
OdpowiedzUsuńAch te debiuty literackie, które niby coś w sobie mają i kuszą, a nie do końca zachwycają. Nie wiem jeszcze czy dam szansę tej książce. Poczekam i zobaczę.
zastanawia mnie ta książka, z jednej strony kusi nietuzinkowym humorem i pomysłem, ale z drugiej, coś mi tu nie gra...
OdpowiedzUsuńGratuluję rocznicy i życzę kolejnych równie udanych blogowych lat :)
Fajnie wyszło bo na torcie pali się jedna świeczka, a reszta zgasła, czyli roczek został podkreślony.
OdpowiedzUsuńCiekawie opisałaś książkę "Dziedzictwo Adama", zwłaszcza jej treść. Chętnie bym ją przeczytała.
Moje gratulacje gorące! Rocznice są najlepsze ;*
OdpowiedzUsuńBardzo podobał mi się wstęp do recenzji. Nie za bardzo lubię książki o wojnie, ale początek mnie zaciekawił ;)
Gratuluję rocznicy i życzę kolejnego udanego roku :) A co do książki to sama nie wiem, tematyka wojenna bardzo mnie interesuje, ale jakoś nie jestem przekonana do tego tytułu. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńNa początek również przyjmij moje gratulacje co do blogowej rocznicy.
UsuńOdnośnie książki, to raczej nie skuszę się na nią, bo widzę, że jest przeciętna, więc wolę poszukać coś bardziej ambitniejszego.
Na pierwszy rzut oka okładka tej książki skojarzyła mi się z militariami (nie wiedzieć czemu), ale to nie znaczy, że mi się nie spodobała. Lubię takie książki w których jeden z bohaterów odkrywa przeszłość innego.
OdpowiedzUsuńMasz bardzo ciekawego bloga, więc życzę Ci, by rozwijał się on dalej!
Gratuluję roczku !!! I życzę kolejnych :*
OdpowiedzUsuńKsiążkę dostałam do recenzji, jak na razie "leżakuje" ;) Sądzę, że mi się spodoba :)
OdpowiedzUsuńGratuluję i życzę kolejnych owocnych lat! :)
Sto lat, niech ci się dobrze pisze! I samych wspaniałych lektur.
OdpowiedzUsuńO książce nie pogadam, bo nie czytałam, ale nie sądzę, zebym po nią sięgnęła, bo mam na półce tyle książek, które wiecej niż na pewno będą mi się podobać, a tę musiałabym specjalnie sprwadzać z Polski, ze po prostu odpuszczę.
O kurczę masz już rok! :) Ja jeszcze muszę czekać do maja. W każdym razie, życzę Ci w dalszym ciągu samych sukcesów, samych dobrych i miłych we wspomnieniach książek :D (średnio po polsku to brzmi...) oraz wszystkiego co najlepsze! Oby Twój blog rósł w siłę :D
OdpowiedzUsuńA jeśli chodzi o recenzję, to wydaje mi się być dziwna ale zarazem intrygująca. Także jak tylko uporam się z rosnącymi egzemplarzami recenzyjnymi... to zacznę o niej myśleć. Z ciekawości :)
Gratulacje ;) A co do książki to brak mi na nią i czasu i ochoty.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i życzę wytrwania
Spokojne rzeczki również potrafią być niezwykle urokliwe.
OdpowiedzUsuńGratuluję rocznicy. I życzę jeszcze wielu, wielu. :)
Został jeszcze kawałeczek tortu? :)
OdpowiedzUsuńNajlepszego dla London Boulevard! Kolejnych owocnych lat życzę! :)
A co do "Dziedzictwa Adama", jak na debit to faktycznie można wybaczyć drobne niedosięgnięcia i przeczytać :)
Bardzo serdecznie gratuluję, życząc jednocześnie kolejnego roku z nami spędzonego. ;* ;) I tego, co poprzednicy - samych wspaniałych lektur, weny twórczej, uśmiechu, wszystkiego najlepszego dla bloga, a przede wszystkim dla Ciebie. ;)
OdpowiedzUsuńJeśli chodzi o książkę - choć brzmi intrygująco, raczej sobie podaruję, zupełnie mnie do "Dziedzictwa Adama" nie ciągnie. ;)