False memory-Dean Koontz

"Aby dotrzeć tam, dokąd nigdy nie dotrzemy, stać się takimi, jakimi nigdy nie będziemy."

21 sty 2012

O małżeństwie słów kilka

Można by rzec małżeństwo jakie jest każdy widzi, ba, nawet wielu zna je z własnego doświadczenia. Czym zatem chce nas zaskoczyć, tudzież zaciekawić pani Kofta wydając „Małą encyklopedię małżeństwa”…? Najpewniej lekko ironicznym i z pewnością otwartym spojrzeniem na kwestię związku dwóch osób. Nie ma co ukrywać, że przez lata wiele się w tym temacie zmieniło i właśnie o tym (ale nie tylko) można przeczytać w rzeczonej publikacji. I zapewniam, że nie jest to typowa encyklopedia, a raczej encyklopedia z przymrużeniem oka. Co prawda poszczególne definicje zostały ułożone alfabetycznie, ale ich opisy są zgoła frywolne i łatwo przyswajalne, gdyż nie emanują naukowym językiem. 

Jak donosi autorka, zawarte w książce hasła są wynikiem nie tylko jej własnych obserwacji, ale i konsultacji z wieloletnimi partnerami żyjącymi w związku i podchodzącymi do niego w bardzo indywidualny sposób… Przeczytamy zatem i o wiernych religijnych paniach domu, o mężach pantoflarzach, o tych zdradzający się i prowadzących bujne życie pozamałżeńskie, czyli żyjących w trójkątach oraz korzystających z usług  agencji towarzyskich. Będzie i o typowych problemach w związku damsko męskim, a zatem o teściach, kłótniach, pieniądzach, aborcji, braku satysfakcji z seksu oraz pajdokracji - rządach dzieci. Jednym zdaniem – małżeństwo zostanie wzięte pod lupę, przeciągnięte przez magiel, skrytykowane, pochwalone, po prostu ugryzione z każdej strony. 

Przyznać muszę, że pani Kofta daleko wybiegła w swojej analizie małżeństwa. Stąd pomiędzy hasłami takimi jak obrączka, partnerstwo, czy kochanka, znaleźć można bulimię, a nawet dziwnie zmieniony dekalog, w którym każde przykazanie odnosi się do małżeństwa. I tak np. Nie będziesz miał bogów cudzych przede mną „oznacza tyle, że pojmując kobietę za żonę czy wychodząc za mąż za faceta, zobowiązujemy się, że od tej chwili wierzymy tylko w swojego partnera lub partnerkę”. Kolejnym dość nietypowym zabiegiem jest porównanie małżeństwa do leku, który ma swoje skutki uboczne, a niestety rzadko kiedy się o tym informuje. Krystyna Kofta poinformowała! Są wskazania, przeciwwskazania do zawarcia małżeństwa, możliwe działania niepożądane i temu podobne rzeczy. Co by nie być gołosłowną, przytoczę opis autorki, jak stosować ów lek (małżeństwo): ci którzy dotrwali do żelaznych czy brylantowych godów, powinni natychmiastowo skonsultować się z lekarzem, gdyż prawdopodobnie przedawkowali zalecaną dawkę lekarstwa… Jeżeli ktoś się pogubił w moich zeznaniach, to biję się w piersi, ale niełatwo jest przekazać ogrom treści zawartych w tej skądinąd oryginalnej encyklopedii. 

Na pewno warto jeszcze wspomnieć o hasłach-nowościach, charakteryzujących nasze czasy. Krystyna Kofta umiejętnie przemyciła kwestię par homoseksualnych, singli i singielek, bamboccioni (podstarzałych dzieci mieszkających z rodzicami), nie pominęła także roli wibratora i rewolucji w alkowie. Podsumowując, jest odważnie i bez skrępowania.

Jednego się można obawiać po tej lekturze…, mianowicie tego, że ci, którzy widzą małżeństwo w bajkowych kolorach, mogą nagle dostrzec i te czarne barwy. A wtedy to już naprawdę będzie kiepsko z ilością zawieranych związków… Ale, że nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło – to i rozwodów będzie mniej. Zatem proszę się nie bać i śmiało chwytać za książkę! 

Dane o książce: Krystyna Kofta, Mała encyklopedia małżeńska, Wydawnictwo W.A.B. 2012, s. 208.

Data premiery: 2012.02.08.

13 komentarzy:

  1. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  2. Już od dość dawna ta książka za mną chodzi, jednak niestety, będzie musiała poczekać na swoją kolej :) Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  3. Tego typu książka ma rację bytu jeżeli napisana jest z nutą humoru, a może nawet z paroma nutami... Każdy zna jakieś małżeńskie historie, te dobre i te złe, rodzi się więc pytanie, na ile oryginalne są te zawarte w "Małej encyklopedii małżeńskiej"?

    OdpowiedzUsuń
  4. Jakoś ta książka mnie nie przekonała. Może kiedyś przeczytam. Świetna recenzja.

    http://ksiazkinallii.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  5. Jako grupę docelową tejże książki upatruję kobiety. Ja pasuję.

    OdpowiedzUsuń
  6. Podoba mi się okładka tej książki. Chociaż przywodzi mi na myśl dawniejsze czasy - taki obrazek wyjęty ze starych polskich komedii. Jeżeli "Mała encyklopedia małżeńska" faktycznie traktuje o małżeństwie z przymrużeniem oka, chętnie się z nią zapoznam. Pozdrawiam serdecznie!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mnie także okładka przypadła do gustu ;)

      Usuń
  7. Postaram się nie bać tej książki i spróbuje ją bliżej poznać:-)
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  8. Może być całkiem ciekawie :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Czytałam już jedną recenzję tej książki i wydała mi się ona ciekawa. Dzięki Twojej tylko się upewniłam w tym stwierdzeniu :) Może kiedyś ją sobie lub rodzicom zafunduję :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Też już jedną recenzję czytałam i teraz utwierdzam się w przekonaniu - to książka na pewno nie dla mnie. Nie sądzę, żebym znalazła jakąkolwiek nić porozumienia z autorką - totalnie mija się z moim systemem wartości.

    OdpowiedzUsuń
  11. Zapowiada się interesująco, szkoda, że zmieniłaś szablon.
    Pozdrawiam ;)

    OdpowiedzUsuń