False memory-Dean Koontz

"Aby dotrzeć tam, dokąd nigdy nie dotrzemy, stać się takimi, jakimi nigdy nie będziemy."

23 mar 2011

- Za drzwiami deszczu -

„Za drzwiami deszczu” to książka mozaika – jednak wykonana z niezbyt trafnie dobranych elementów… Mozaika dlatego, że znaleźć można w niej niezmierzoną ilość wątków. Istny miszmasz. Życie bohaterów jest tak barwne, że niejedna telenowela mogłaby z tego powstać. W książce m.in. znajdziemy: śluby, wesela, rozwody, wypadki, rodzinne waśnie, choroby dzieci, mężów – w tym przeszczep nerki, ciemne interesy, długi, zdrady (w konfiguracji wszelakiej), dziwne przypadki, romanse, wyjazdy służbowe, wyjazdy zagraniczne (Ameryka), mobing, bezrobocie, cudowne przemiany postaci –ze skrajnie złych do nad podziw dobrych, uzależnienia (od seksu, hazardu i alkoholu), wróżbiarstwo, horoskopy, gwałt, tajemnice i wiele innych.  Jednak najwięcej jest tych cudownych przypadków… Bohaterowie co rusz wpadają na siebie i nawet gdy wydźwięk sceny zwiastuje, że już nigdy się nie zobaczą, oni i tak się odnajdują i to niejeden raz…

Z samej treści, żeby nie zdradzić wszystkiego, zdradzić mogę niewiele. „Za drzwiami deszczu” to opowieść o kobietach trzydziestokilkuletnich. Religijnej i powściągliwej Magdzie, intrygantce Lidce i Kaśce –fance wróżbiarstwa. Każdą z nich poznajemy w momencie, gdy paroletnie małżeństwo zaczyna ciążyć i chce się czegoś nowego. Powody ich problemów są różne. Zdrada, brak potomstwa, oziębłość współmałżonka, wypalenie uczuciowe… Wszystkie na swój sposób chcą naprawić własne życie. Jak im to wyjdzie, czy odnajdą harmonię i szczęście – tego już każdy musi się dowiedzieć samodzielnie. 

Książka miała ciekawe momenty. Miała i takie, które psuły całkiem spójną całość utworu, jakby były wciśnięte na siłę. Po kilkudziesięciu stronach lektury stwierdziłam, że już nic mnie nie zaskoczy. Kolejne niesamowite „wypadki losu” przyjmowałam bez najmniejszego zdziwienia. Być może zawiniła tu ich wielość – bo o ile w kilkuset odcinkowej telenoweli to się jeszcze jakoś może prezentować, o tyle na 300 stronach powieści ociera się o lekką przesadę. Chociaż jakby na to spojrzeć z drugiej strony – to mnogość wydarzeń dodaje książce na atrakcyjności, nadaje jej tempa i wzbudza w czytelniku ciekawość – co będzie dalej, jak to się skończy…? 

Powieści autorstwa pani Świderskiej-Pelinko jako takiej nie przekreślam. Nie męczyłam jej przez tydzień - czytało się ją dość szybko i przyjemnie. Jednak oczekiwałam od niej czegoś więcej i tego „czegoś” mi zabrakło. Lepszego odbioru tej książki upatruję w grupie dojrzałych wiekowo czytelników. Myślę, iż lektura ta bardziej przypadłaby do gustu paniom po trzydziestce, około czterdziestki – rówieśnicom głównych bohaterek. Po prostu dla mnie ich problemy były nazbyt odległe.

Moja ocena: 3/6
Dane o książce: Marta Świderska-Pelinko, Za drzwiami deszczu, TELBIT 2010, s. 336.

'  '   '  '            ' '           '         '         '      '   ' '  '      '       '        '   '    '   ' '   ' '  '  '    '     '

Za książkę dziękuję Wydawnictwu TELBIT.

24 komentarze:

  1. Nie lubię pomieszania z poplątaniem, a tu pewnie tego nie brakuje. Jednak nie przeczytam, może kiedyś.

    OdpowiedzUsuń
  2. Może niektórych to zdziwi, ale mnie ta recenzja zachęciła do przeczytania książki. Lubię jak na kartkach powieści wiele się dzieje, a jeżeli faktycznie jest tak barwnie, to tylko na plus. Zafunduję sobie telenowelę w postaci lektury :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Książka czeka na swoją kolej na mojej prywatnej półce. W dalszym ciągu nie wiem, kiedy ją wreszcie przeczytam. Bo przeczytaniu Twojej recenzji jestem pewna, że nie nastąpi to zbyt szybko ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Właśnie też mam chęć na "Trucicielkę", ciekawa jestem czy mi się spodoba, zważywszy, że czytałam tylko trzy powieści Schmitta :)

    Co do Twojej recenzji... szkoda, że mozaika niezbyt trafnie została zestawiona... Okładka jest natomiast zachęcająca :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Galimatias - ależ cieszę się bardzo :)
    Lena - ;)
    Pandorcia -zgadzam się co do okładki, treść też nie jest najgorsza -po prostu zależy co, kto lubi...

    OdpowiedzUsuń
  6. wiekowo to jestem do bohaterek zbliżona, ale nie wiem czy czy mieszanka taka nie jest za bardzo wybuchowa

    OdpowiedzUsuń
  7. Sama nie wiem czy zapisywać ją na listę czy może dać sobie spokój... Przy najbliższej wizycie w księgarni zobaczę na żywo książkę, może fragment przeczytam i to przeważy:). Pozdrawiam!!

    OdpowiedzUsuń
  8. Lepiej mieć nadmiar niż niedostatek; idąc za tym, dla mnie książka przedstawia się zachęcająco!

    OdpowiedzUsuń
  9. Pytam się: czemuż to, a czemuż to, bohaterowie nie wyjeżdżają do Rosji…?! Wszędzie ta Ameryka. Jeżeli miałabym napisać coś o opisanej przez Ciebie książce, to wyrażę zdanie, iż temat jej jest ciekawy. Widać, że każda bohaterka to inny typ człowieka, więc i można znaleźć coś dla siebie.

    OdpowiedzUsuń
  10. Czyli - na wszystko musi przyjść odpowiedni czas :)
    /A ja zawsze twierdzę, że zbytnie zagmatwanie i przeładownie powieści mało kiedy wychodzi na dobre/

    OdpowiedzUsuń
  11. Archer -"... za bardzo wybuchowa" -za bardzo to nie, ja na ten przykład przeczytałam i żyję ;)

    Kasandra -pozdrawiam również :)

    Madalena -"Lepiej mieć nadmiar niż niedostatek" -coś w tym jest...

    Marianna -bo w Rosji jest zimno ;) a tak na poważnie, to myślę, że w takiej ilości wątków na pewno znajdziesz coś dla siebie :)

    Nemeni -zgadzam się, wszystko ma swój czas.

    OdpowiedzUsuń
  12. Tylko w jednym miejscu jest teraz -26°C, a w Moskwie jest O,2°C, a w dzień o wiele więcej :)

    Wracając do książki, to myślę, że coś bym dla siebie znalazła, a więc masz rację :D

    OdpowiedzUsuń
  13. Trafiłaś w sedno, cała książka jest napisana w taki nurtujący i nieco mroczny sposób. Także polecam, polecam. Nie mogłam zbyt wiele w swojej wypowiedzi zdradzać, bo odebrałabym przyjemność odkrywania potencjalnym czytelnikom :) Twój blog jest dla mnie bardzo przyjemny, tytuł i tytułowy obrazek piękny- powiedziała, zakochana w Londynie i kulturze angielskiej Angloholiczka :)

    OdpowiedzUsuń
  14. obecnie nie czuję się na siłach by po nią sięgnąć, ale motyw fanki wróżbiarstwa i religijnej intrygantki jest na tyle ciekawy, że zbliżając się do trzydziestki pewnie jej poszukam :)

    OdpowiedzUsuń
  15. Tak, właśnie tak może być. Gdy nie umiemy znaleźć wspólnego języka z bohaterami, gdy ich problemy nas nie dotyczą, czy nie interesują zazwyczaj czytanie takiej książki nie sprawia radości. A przecież o to chodzi, prawda?:)

    OdpowiedzUsuń
  16. To chyba nie dla mnie książka mimo, że fabuła wydaje się ciekawa ;)
    Nie mówię nie całkowicie bo może kiedyś się skuszę.

    OdpowiedzUsuń
  17. Trochę dużo tego wszystkiego w jednej książce i mimo, że wiekowo pod nią podchodzę to chyba jednak się nie skuszę :)

    OdpowiedzUsuń
  18. Po Twojej opinii czuję, że odniosłabym podobne wrażenie co do tej książki, jak Ty.

    Dziękuję za maila, jesteś kochana, bo gdyby nie Ty i Jusssi to żyłabym chyba w długiej nieświadomości, co się dzieje ;D

    OdpowiedzUsuń
  19. Witam wszystkich na londyńskim bulwarze, miło jak jest tak gwarno 8)

    Daria -nie ma za co dziękować, polecam się na przyszłość ;)

    OdpowiedzUsuń
  20. Dołączam na londyński bulwar, jest szansa na herbatkę five o'clock? :)
    A co do samej książki, nie miałam i chyba nie mam jej w planach. A mnogość niesamowitych splotów akcji przyjmuję tylko u Kasi Michalak :)

    OdpowiedzUsuń
  21. Kinga - dla Ciebie herbatkę zawsze chętnie zaparzę ;)

    OdpowiedzUsuń
  22. Dużo tego, jak na jedną książkę. Chyba jednak sobie ją odpuszczę ;)

    OdpowiedzUsuń
  23. Powiem szczerze, że jestem zawiedziona. Wypożyczając ową książkę sądziłam, że to będzie pobudzająca lektura. Owszem, ma w sobie kilka ciekawych wątków, ale wszystkie niewiarygodne sytuacje, które mają miejsce, psują ogólny ogląd. Czytałam kolejne strony i sama do siebie mówiłam "ja pirniczę, ale szajs"... Aż złość we mnie się burzy, bo poświęciłam swój czas na tę książkę, a nie mam zwyczaju odkładać w kąt takiej, której została np. połowa.
    To niewiarygodne jaką wyobraźnię ma pisarka i momentami myślałam sobie, że jej pomysły są totalnie oderwany od rzeczywistości. I to wkurza czytelnika, bo mydlaną operę mogę sobie obejrzeć w tv. Bo przecież to takie oczywiste, że spotyka się faceta, który łazi za kobietą jak pies za schabem, oferując jej tyle, że aż można się zadławić. Och, jakież to słodkie - nie polecam książki osobom, których mdli od nadmiaru cukru. Jak na cały charakter książki przystało, wszystkie problemy to nie problemy! Łatwo wyjechać do Stanów, zarobić tam kupę szmalu i mieć jeszcze na powrót!
    W książce pojawia się mnóstwo podobnych momentów, roją się jak mrówki w lesie. Nie jestem zobligowana do poruszania wszystkich, napiszę tylko, że zmarnowałam swój czas. Lubię mieć poczucie, że dobrze wybrałam. Tym razem nie mam, szał ciał i ekstremalnych wątków to nie dla mnie.
    Moja ocena to 2/6.

    OdpowiedzUsuń