Rzecz dzieje się w Ameryce lat
sześćdziesiątych XIX wieku. W pewnym domostwie mieszka rodzina Marchów: matka i
cztery córki. Ojciec dziewczynek walczy w wojnie secesyjnej. Siostry, choć
różne od siebie i pod względem urody i charakteru, starają się w równym stopniu
wspierać matkę w prowadzeniu domu. I choć po cichu marzą o lepszym i bogatszym
życiu, cieszą się dniem codziennym i swoim towarzystwem. Z sukcesem też
potrafią umilić czas innym – samotnemu chłopcu z sąsiedztwa, czy jego
dziadkowi.
Cztery siostry: Meg, Jo, Beth i Amy
to swoistego rodzaju promyki powieści. Ze swoimi zmartwieniami, uczynkami i
przygodami. Z kolei ich rodzicielka - pani March chwilami zamienia się w
‘kaznodzieję’ głoszącego jedyną słuszną prawdę. Przemawia do swoich dzieci
tonem tyle filozoficznym, co moralizatorskim. Ma tak duży wpływ na córki, że te
ledwie popełnią gafę, już biegną do „mamisi” i wypłakują swoje grzechy w rękaw.
Ja w tym nie widzę niczego uroczego… Rozumiem, że dzieci się wychowuje, uczy,
co dobre i złe, ale nie w ten sposób. Siostry momentami bardziej przypominają
małe mniszki, które od czasu do czasu ośmielą się zgrzeszyć: zabawą, strojnym
odzieniem, lenistwem, czy kłótnią. Tylko czy to są jakieś straszliwe
przewinienia? Mierząc to ilością umoralniających treści zawartych w publikacji,
wychodzi na to, że tak.
Niemniej jednak, kiedy przywyknie
się do tego, iż powieść Alcott ma taki, a nie inny charakter i że w tym jej piękno,
to dość płynnie można się zanurzyć w lekturze. Wówczas moralizatorski ton matki
jawi się jako troska o córki, a perypetie samych córek układają się w ciepłą
historię o dorastaniu. A żeby nie było nudno, autorka zdecydowała się
wprowadzić do tego ‘babińca’ męski pierwiastek, który znacząco wpłynął na
koloryt opowieści. Sam babiniec także nie jest nazbyt nużący. Może losy sióstr
i ich matki nie są fascynujące, ale potrafią wzbudzić pewne emocje.
Warto wspomnieć, iż powieść
dziewiętnastowiecznej pisarki doczekała się licznych adaptacji filmowych,
przyjętych dość entuzjastycznie. Zresztą sama książka cieszy się sporym
powodzeniem po dziś dzień. Może dlatego, iż przedstawia treści uniwersalne,
pokazuje, że to nie pieniądze winny być w życiu najważniejsze, a uczucia i
rodzinne więzi. Jedno jest pewne – czas poświęcony „Małym kobietkom” z
pewnością nie był czasem zmarnowanym.
Moja ocena: 4/6
Dane o książce: Louisa May Alcott, Małe kobietki, MG Wydawnictwo 2012, s. 304.
nie przepadam za takimi książkami. Ameryka za czasów wojny secesyjnej mnie nie kręci, choć niewątpliwie ludzie byli mądrzejsi (i szczuplejsi) niż są teraz...
OdpowiedzUsuńpozdrawiam :)
Moralizatorski ton może rzeczywiście zniechęcać, ale umówmy się ta książka ma przesłanie. Podsumowując zazdroszczę lektury.
OdpowiedzUsuńOglądałam "Małe kobietki" - tę wersję, w której występowała Winona Ryder i Susan Sarandon. Szczerze powiem, że nigdy nie kusiło mnie, żeby sięgnąć po samą powieść. Ale kto wie, kto wie... To nowe wydanie wygląda bardzo zachęcająco.
OdpowiedzUsuńJa (o ile dobrze pamiętam) nie oglądałam jeszcze żadnej wersji filmowej "Małych kobietek". Muszę to nadrobić.
UsuńKiedyś miałam straszną ochotę na tą książkę, teraz ona trochę osłabła, ale i tak nadal mam ją w planach :)
OdpowiedzUsuńOd dość dawna chcę się zebrać za tę książkę, może nowe wydanie mnie skusi :) Kto wie :)
OdpowiedzUsuńMnie skusiło 8)
UsuńBardzo mi się spodobała też dodałam recenzję na jej temat
OdpowiedzUsuń:)
Moim zdaniem ta książka jest naprawdę dobra i stanowi świetny przerywnik między "cięższymi" lekturami ;)
OdpowiedzUsuńCiekawa recenzja :D
Ostatnio sporo recenzji tej książki na blogach, zwłaszcza w tym wydaniu. Coraz bardziej kusicie, oj kusicie. :)
OdpowiedzUsuńKsiążki nie czytałam, ale oglądałam wersje filmową ,,Małych kobietek'' i bardzo mi się podobały.
OdpowiedzUsuńKsiążka za mną i dobrze ją wspominam:)
OdpowiedzUsuńUwielbiam klimat tej powieści!
OdpowiedzUsuńTo jedna z moich ulubionych książek dzieciństwa.
OdpowiedzUsuńNie czytałam. Ale kto wie, może kiedyś to nadrobię :)
OdpowiedzUsuńJuż gdzieś przeczytałam jakiś pozytyw o tej książce i choć nie jest to mój must have, to chętnie przeczytam :) Kiedyś :P
OdpowiedzUsuńJeden z moich wykładowców cały czas ją polecał ;) I tak znalazła się na mojej liście, ale jeszcze jej nie przeczytałam.
OdpowiedzUsuńTeraz jak patrzę na zarys fabuły to nie jestem już tak pewna, ale spróbować nie zaszkodzi jak ją gdzieś spotkam.
Jak zawsze fajna recenzja :D
Raczej nie dla mnie, ale kto wie, może kiedyś?
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.
PS. Dodaję do obserwowanych.
Może kiedyś :D
OdpowiedzUsuńZapraszam do siebie i dodaje do obserwowanych :P http://ksiazkowy-kacik.blogspot.com/
Oglądałam film. Książkę może kiedyś też przeczytam.
OdpowiedzUsuń