„Kobieta z bursztynowym amuletem” ma dość zajmujący
początek. Główna bohaterka powieści hardo wkracza na scenę, kłócąc się
zawzięcie ze swoją kuzynką. Następnie, podczas wielkiego pożaru zostaje
uratowana przez obcego chłopca. Ów chłopiec ofiarowuje jej bursztynowy
talizman, który ma ją chronić. Los sprawia, iż drogi Magdaleny i Erika krzyżują
się na nowo w dorosłym życiu. Młodzi zakochują się w sobie… i w tym momencie
dobrze zapowiadająca się lektura dobiega końca.
Gdybym była złośliwa, pokusiłabym się o stwierdzenie, że
następujące zdanie będzie doskonałym odzwierciedleniem całej powieści:
„Podniósł dłonią jej spiczasty podbródek, a jego niebieskie oczy zatonęły w jej
zielonych tęczówkach”. Ale że złośliwa jestem tylko po części, to oddam książce
Heidi Rehn nieco sprawiedliwości. Znajdziemy w niej bowiem trochę historii –
wydarzenia rozgrywają się na tle wojny trzydziestoletniej. Jest i sporo
realistycznych opisów zabiegów leczniczych, wszak Magdalena pracuje jako felczerka
w taborze cesarskich wojsk. Są i rozstania, wszelkiego rodzaju utrudnienia,
rodzinne zawirowania oraz rozmaite przygody. Ojcowie zakochanych stają
przeciwko ich szczęściu, Erik znika bez wieści, a Magdalena walczy o godny byt
w czasie wojennej zawieruchy.
Ach, chciałoby się powiedzieć: gdyby nie te miłostki i miłostki,
atakujące już na wstępie – nieco spłycające wydźwięk lektury. Ach, gdyby nie te
mało porywające dialogi i gdyby treść była mniej przewidywalna, a zakończenie
brawurowe… To zachwycałabym się tą książką, oj zachwycałabym się! Ale niestety
nie bardzo mam się czym zachwycać. Bo jakoś nie przekonują mnie opisy w stylu:
„jej drobne, podobne do jabłek piersi pragnęły zetknąć się z jego ciepłą skórą,
brodawki pożądliwie wysuwały się naprzód”…
Myślę jednak, iż fani romansu przez duże 'R' będą
usatysfakcjonowani. A już fani romansu z historią w tle i temperamentną główną
bohaterką pochłoną tę książkę w mig. Pozostali…, no cóż, mogą się czuć z lekka
rozczarowani.
Dane o książce: Heidi Rehn, Kobieta z bursztynowym amuletem, Świat Książki 2012, s. 544.
nie, jaa nie przepadam za romansami....
OdpowiedzUsuńJa właśnie też nie przepadam, a sięgając po ten tytuł liczyłam na trochę inną lekturę... Na pewno nie na typowy romans.
UsuńO ja zdecydowanie będę należeć do tych usatysfakcjonowanych :)
OdpowiedzUsuńJa w sumie bardzo lubię romansidła, z tym że własnie przez duże R, bo to wydaje mi się romansidełkiem. Takim co to jednym uchem wpada,a drugim wypada, bez zbytnich emocji. Choć mogę się mylić. Cóż, muszę sprawdzić i sama obadać :)
OdpowiedzUsuńKsiążka czeka na półce, ale z kolejnymi recenzjami, co raz bardziej się jej obawiam ;d
OdpowiedzUsuńPodoba mi się nawet ta okładka, a i historia może być fajna, choć nie spodziewam się szału. Niemniej z przyjemnością przeczytam :))
OdpowiedzUsuńOd czasu do czasu lubię sięgnąć po taką książkę. Może być ciekawa, więc jeśli nadarzy się okazja, to się sama przekonam ;)
OdpowiedzUsuńNie należę do miłośników romansów, nawet jeśli perypetie bohaterów zarysowane są na tle historycznym. Zatem nie jest to książka dla mnie.
OdpowiedzUsuńMoże kiedyś.. ;)
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńOkładka całkiem klimatyczna, chociaż nie jest to szczyt możliwości graficznych i mistrzostwo w kuszeniu klienta oprawą. Treść coś w sobie ma, ale czy na tyle, by dać szansę tej powieści... Jeszcze nie wiem.
OdpowiedzUsuńA ja lubię takie książki. Nie wszystkie powieści muszą uczyć i być nie wiadomo jak poważne, te które bawią też są w cenie.
OdpowiedzUsuń