False memory-Dean Koontz

"Aby dotrzeć tam, dokąd nigdy nie dotrzemy, stać się takimi, jakimi nigdy nie będziemy."

4 paź 2013

"Zgorzkniała pizda" – Maria Sveland

W Małym słowniku języka polskiego pod hasłem ‘zgorzknieć’ widnieje, iż między innymi oznacza to: wpaść w apatię, zniechęcenie, nieustanny zły humor. Jeżeli zaś chodzi o drugi człon tytułu, który taktownie przemilczę, to zdecydowanie potęguje on jeszcze znaczenie pierwszego. Nie będę wnikać, czy to mało subtelne zatytułowanie powieści ma na celu przyciągnięcie uwagi, zszokowanie, czy jest to coś w rodzaju wykrzyknienia, wzmocnienia wrażenia… Tytuł, jaki jest, każdy widzi, a cóż kryje wnętrze…?

Debiutancka powieść Marii Sveland (autorki programów dla szwedzkiego radia i telewizji) to wielowątkowa rozprawa o roli kobiety we współczesnym świecie. Autorka stawia pytania o równouprawnienie – w pracy, w związku, w życiu codziennym, o wizerunek matki, nastolatki, małej dziewczynki i o rodzicielstwo (może nawet w głównej mierze).

Bohaterką rzeczonej powieści jest Sara. Trzydziestoletnia matka i żona. Kobieta, która właściwie sama nie wie, czego oczekuje od siebie i innych. Jest rozgoryczona i pełna sprzeczności. W trakcie tygodniowej wyprawy na Teneryfę snuje swobodne rozważania o teraźniejszości i przeszłości, kiedy to była jeszcze małą dziewczynką, a jej dom odbiegał od ideału. Poznajemy także Sarę nastolatkę i jej pierwsze zauroczenia oraz Sarę doświadczoną kobietę, dla której miłość jest mitem.

Wbrew pozorom (jeżeli spojrzeć na tytuł) książka Sveland nie jest ani wulgarna ani przepełniona goryczą. Chociaż zabawna też nie jest. Czyta się ją jak zbiór ciekawych spostrzeżeń na temat wizerunku szwedzkiej kobiety i kobiety w ogóle. Autorka przytacza całą masę przykładów na to, że kobiety, choć wiele już wywalczyły na przestrzeni lat, to ciągle wchodzą w rolę, jaka jest im odwiecznie przypisana. Czyli nuta feministyczna gdzieś się tu przewija.

Całość ma bardzo przystępną formę. Język lektury nie sili się na naukową rozprawę, dlatego też ów lekturę czyta się dobrze. Autorka nie miesza ze sobą faktów, jest przejrzyście i z sensem. I choć tempo akcji nie jest zawrotne, to nie ma tu miejsca na nudę. Z ciekawością przewraca się kolejne strony, by przekonać się, dokąd to wszystko zmierza.

Dane o książce: Sveland Maria, Zgorzkniała pizda, Wydawnictwo Czarna Owca 2013, s. 264.

15 komentarzy:

  1. Mnie zniechęcił tytuł, jest nacechowany bardzo negatywnie. Mojej ciekawości nie wzbudził, a co więcej odepchnął od niezłej fabuły (jak widzę).

    OdpowiedzUsuń
  2. Tytuł jest okropny. Az wstyd taką książkę wziąć do ręki i pokazać się w tłumie. Naprawdę zrobili krzywdę dając jej tak wulgarne znaczenie.

    OdpowiedzUsuń
  3. A mnie tytuł rozbawił ;) A tematyka ciekawa, więc chętnie sięgnę po książkę.

    OdpowiedzUsuń
  4. Kontrowersyjny tytuł dla jednych będzie bodźcem do sięgnięcia po tę książkę, innych będzie odpychał. Ale na pewno przykuwa uwagę, a chyba o to każdemu autorowi chodzi. Sama treść wydaje się ciekawa, chętnie bym się z nią zapoznała.

    OdpowiedzUsuń
  5. Bez względu na to, co ten tytuł miał na celu, przyznać trzeba, że jest on okropny!!! Zgadzam się z którąś z przedmówczyń, że aż wstyd byłoby czytać tę książkę choćby w autobusie. Dla wielu to wulgarne słowo może być wabikiem, ale myślę że drugie tyle osób ono odstraszy. A szkoda, bo wewnątrz książka wydaje się być całkiem interesująca.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czytałam tę książkę w autobusie i odbyło się bez ekscesów 8)
      Może pasażerowie nie doczytali się tytułu... 8))

      Usuń
  6. Tytuł skutecznie zniechęca mnie do przeczytania! :) Wiem, że jego celem jest przyciągnięcie uwagi, ale jednak książka powinna być tak dobra, żeby nie musieć uciekać się do takich "podstępów" :)
    Pozdrawiam i zapraszam do mnie :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Tak to już u nas jest, że coś co się nazywa inaczej niż „Kwiatki Dorotki” z góry jest poniżej krytyki. Gdzieś już mi się obiło, że w Niemczech książka została wydana pod tytułem „Bitterfotze” (bitter – gorzki, fotze – wulg. pizda) i wielkiej sensacji nie było. A mówi się: nie oceniaj książki po okładce...

    OdpowiedzUsuń
  8. W ODPOWIEDZI NA KOMENTARZE

    Jak już napisałam w recenzji: tytuł, jaki jest, każdy widzi, samo zaś wnętrze nie jest wulgarne. Może faktycznie taka publikacja straci wielu potencjalnych czytelników, którzy nie godzą się na taką formę wyrazu... Choć z drugiej strony na to patrząc, wiele jest książek mocno wulgarnych, skrytych pod delikatnym tytułem i ludzie się w nich zaczytują. Mnie osobiście jakoś szczególnie nie zastanowiła sama nazwa (nie wzbudziła we mnie żadnych negatywnych emocji, nie roztrząsałam jej), sięgnęłam po tę książkę bo zaciekawił mnie jej opis. Ale jak widzę na różnych forach i blogach, na razie najwięcej emocji wzbudza sam tytuł. Może i o to chodziło, kto to wie… 8))

    OdpowiedzUsuń
  9. Chyba jednak nie będę się za nią brać. ;)

    OdpowiedzUsuń
  10. Zapowiada się ciekawie. Przymykam oko na tytuł i ryzykuję ze względu na treść ;)

    OdpowiedzUsuń
  11. Przeczytałam tytuł, zaczęłam czytać recenzję, po czym nastąpił u mnie sekundowy szok i jeszcze raz przeczytałam tytuł. Hm.. no tak, jest kontrowersyjny przez swoją wulgarność. Niektóre książki mimo oryginalnych wulgarnych tytułów miały tytuły grzeczniejsze, a tu jednak nie zastosowano takiej opcji. Tematycznie książka jest bardzo ciekawa.

    OdpowiedzUsuń
  12. A ja na książkę mam ochotę i to nie ze względu na tytuł a właśnie na poruszaną tematykę. Mam nadzieję, że wpadnie mi w łapki:)

    OdpowiedzUsuń
  13. Nie mam nic przeciw takiemu tytułowi. Treść jest ciekawa, więc będę miała tę książkę na uwadze!

    OdpowiedzUsuń
  14. Mocny tytuł, ale przyciąga czytelnika i oto chyba chodzi :) Tematyka książki ciekawa. Zachęciłaś mnie:) Pozdrawiam i dodaję do obserwowanych :)

    OdpowiedzUsuń