Opis jej treści można by zacząć od słów: „Dawno, dawno temu” – w końcu tak się rozpoczyna wiele tego typu opowieści… Ja jednak zacznę tak: Matka nastoletniego Davida umiera. Po jej śmierci ojciec powtórnie się żeni. Nowa mama, nowy brat, nowy dom – zbyt wiele tych nowości, jak dla zagubionego chłopca. Sytuacji nie polepszają trudne kontakty z macochą, zapracowany ojciec i zbliżająca się wojna. Osamotniony David zaczyna zatracać się we własnym świecie. Coraz częściej słyszy głosy książek, które mówią, chrapią, niczym ludzie. W jego snach pojawia się postać odrażającego Garbusa. Na jawie miewa osobliwe ataki, po których traci przytomność. Kiedy jego świat totalnie się rozpada, chłopiec przekracza granicę jednego „piekła”, by znaleźć się w drugim… Tak rozpoczyna się ta niezwykła przygoda.
„Historie pragną by je czytano. Potrzebują tego” – mawiała matka głównego bohatera. Mawiała też, jak ważne są książki i zamknięte w nich treści. Za jej sprawą autor pokazuje jak wielką siłę mogą mieć historie opisane na kartach powieści. „Księga rzeczy utraconych” to po części książka o książkach. Connolly odświeża znane z literatury postacie nadając im nowy wydźwięk.
Znane wszystkim baśnie, u Connolly’ego występują w dwojakim wariancie. Jedne bawią swą karykaturalnością, inne wręcz przeciwnie… Skupię się najpierw na tych pierwszych. I nie będę ukrywać, że wariacja na temat Królewny Śnieżki i jej towarzyszy co rusz wywoływały na mej twarzy uśmiech. W końcu, jak tu się nie śmiać, kiedy krasnale uważają, że ktoś, kto mówi, że są małe jest „cholernym tupeciarzem!”. Doprawdy, ta nowa wersja bajki, w której to Śnieżka jest paskudną zołzą i w której krasnale w starych kubraczkach próbują ją otruć i zgonić winę na złą macochę – jest bardzo przekonująca i wciąga od początku do końca. A to zaledwie jedna z kilku bajecznych opowieści. „Księga rzeczy utraconych” serwuje czytelnikowi naprawdę sporą dawkę dobrego humoru i świeżego spojrzenia na historie pokryte lekkim kurzem…
Jak wspominałam - te baśniowe twory mają i swoje drugie dno… Tutaj dopiero robi się mrocznie. W powieści bowiem występuje bardzo wiele treści, które wrażliwcy najchętniej by ominęli, zaś osoby rządne niezwykłości w lekturze pochłoną je migiem. Kiedy to główny bohater wkracza do tajemniczego lasu baśń zamienia się w grozę. U progu wita go zwęglona czaszka pilota, którego samolot rozbił się w ogrodzie, następnie spotyka Leśniczego z wielką siekierą, który bez ceregieli rozprawia się z groźnymi istotami, głównie wilkami i wilkonami. Są i harpie rozszarpujące swoje ofiary, są i przebiegłe trolle. A im dalej w las, tym ciemniej… Czerwony Kapturek nie jest taki uroczy, jakiego go znamy, a Myśliwy (w postaci kobiety) łączy głowy dzieci z korpusami zwierząt, by zapewnić sobie urozmaicone polowania. Kwiaty zaś rosną karmione ludzką krwią, a w ich płatkach kryją się twarze zaginionych maluchów. Pod ziemią żyje straszliwa bestia. Co rusz słychać złowieszcze echa. Śmierć czai się na każdym kroku i nie ma co liczyć na to, że każde zagrożenie zakończy się szczęśliwe, nie tutaj…
I mimo tego, że momentami jest bardzo drastycznie, a krew wręcz wylewa się z kart powieści, to nie sposób odmówić tej książce swoistego rodzaju „uroku”. Niczym w transie przewraca się stronę za stroną, tak niesamowicie wciąga cała ta historia. Jest to z pewnością zasługa umiejętnego, wręcz wyważonego połączenia magicznego świata baśni z makabrycznymi opisami. Wszystko zaserwowane w odpowiednich proporcjach sprawia, że i strach nie jest taki straszny, a słodycz bajki zbyt słodka.
A do czego to wszystko zmierza? Można by rzec od naiwności do dorosłości… Bohater powieści przebywa niezwykłą podróż ku dojrzałości. Z małego, zazdrosnego i zagubionego chłopca, staje się młodym, odważnym mężczyzną. Postacie, które spotyka w magicznej krainie zarówno te dobre jak i złe pozwalają mu lepiej zrozumieć świat. Świat który nie jest tylko ‘kolorowy’, ale i drastyczny, pełen bólu, rywalizacji, niesprawiedliwości. David wkracza w tę nieznaną dotąd rzeczywistość, by odbyć trudną lekcją życia. I naprawdę ciężko przewidzieć jakich wyborów dokona i czy wyjdzie z tego cało.
Rozwiązanie historii wcale bowiem nie jest takie oczywiste. W miarę rozwoju akcji, wychodzą na jaw coraz to nowsze fakty. Powieść w pewnym momencie zamienia się w thriller, wywołując u czytelnika uczucie niepewności, a nawet dreszcz emocji. Tak więc zakończenie niejedną osobę może zaskoczyć, ba, nawet zachwycić, wszak ma i w sobie coś z metafory życia i śmierci, coś z magii i coś całkowicie prawdziwego. Coś, o czym długo się nie zapomni.
Nie często czyta się takie historie – z wielością i rozmaitością wątków, a jednocześnie spójne. „Księga rzeczy utraconych” taka właśnie jest. Nie często też, w danej książce, odnaleźć mogą się zarówno miłośnicy baśni jak i horroru, a w „Księdze rzeczy utraconych” z pewnością się odnajdą. I nie często powieść może na równi bawić, co przerażać, a… Tak, tak – „Księga rzeczy utraconych” może! Może czytelnika wciągnąć, emocjonalnie rozciągnąć, zauroczyć, zszokować i o wiele, wiele więcej.
Zaiste, aż żal tracić ją z oczu…
Moja ocena: 5+/6
Dane o książce: John Connolly, Księga rzeczy utraconych, Niebieska Studnia 2007, s. 352.
- Za książkę dziękuję Wydawnictwu Niebieska Studnia -
Piękna recenzja !!!
OdpowiedzUsuńI jak ja mam teraz nie kupić i nie przeczytać tej książki? No nie da się :)
Miałam okazję w tamtym roku zapoznać się z tą pozycją i po jej przeczytaniu byłam strasznie nią zauroczona! :)
OdpowiedzUsuńMnie również to zauroczenie nie ominęło.
OdpowiedzUsuńZawsze kiedy myślę, że już nic mnie nie zaskoczy w lekturze, trafia mi się taka "literacka perła" i masz, przepadam bez pamięci 8)
Zacznę od tego, że nowe tło znacznie poprawia wygląd bloga i lepiej się czyta :). Sama książka brzmi bardzo atrakcyjnie i chyba wiem, w jakim klimacie jest utrzymana, szczególnie te elementy grozy. Będę ją miała na oku :).
OdpowiedzUsuńBrzmi ciekawie i nietypowo, więc czemu nie:)
OdpowiedzUsuńJeśli zauroczyła Cię ta pozycją to jestem pewna, że spodoba Ci się również ,,Labirynt Fauna,,.
OdpowiedzUsuńJego konstrukcja dość mocno przypomina tę książkę :)
Uwielbiam książki Wydawnictwa Niebieska Studnia, zwłaszcza kocham to, że wydają Palahniuka :)
OdpowiedzUsuńJeśli zaś chodzi o "księgę rzeczy utraconych" to napisałaś świetną recenzję i zachęciłaś mnie do przeczytania tej książki. Bardzo podoba mi się również okładka :) Och... chyba zamówię ją sobie na święta!
Widząc okładkę tej książki mam nieodparte wrażenie, że miałam już ją kiedyś w moich rękach ( w sensie - że czytałam ) a z drugiej strony niemożliwe jest, abym zupełnie nie pamiętała treści tak niezwykłej pozycji... Bellatriks - zabiłaś mi przysłowiowego czytelniczego "klina" :)
OdpowiedzUsuńWstyd się przyznać, ale nigdy nie czytałam żadnej pozycji tego Wydawnictwa. :P Po Twojej zachęcającej i świetnej recenzji, doszłam do wniosku, że czas najwyższy to zmienić. ;)
OdpowiedzUsuńSkoro w tej książce odnajdę i odrobinę baśni i horroru, to ja zdecydowanie jestem zachęcona i bardzo chętnie poznam tę powieść.
OdpowiedzUsuńW ogólnej odpowiedzi na Wasze komentarze napiszę, że cieszę się, iż coś was zaintrygowało w tej pozycji. Myślę, że nie dla jednej osoby ta publikacja byłaby miłym prezentem 8) Gdy książka 'przywędrowała' do mnie, poczułam się trochę jak w mikołajki... Może to przez tą okładkę -te złote floresy przypominają mi trochę zdobienia kart świątecznych ;)
OdpowiedzUsuńLubie autora, po jego "Nokturnach" rozsmakowałam się tego typu literaturze. Chętnie przeczytam o ciemnej stronie słodkich bajeczek ;).
OdpowiedzUsuńBędę miała tę książkę na oku :)
OdpowiedzUsuńCzytałem „Nokturny” autorstwa Johna Connolly’ego. W tej książce pisarz także nawiązał do znanych literackich dzieł. Głównie do twórczości: Lovecrafta, Poego i Kinga. Miało to swój klimat.„Księga rzeczy utraconych” wydaje się być lekturą lżejszą, ale i tak z chęcią po nią sięgnę. A „Nokturny” polecam, jeżeli ich jeszcze nie czytałaś.
OdpowiedzUsuńMr Joker - z chęcią sięgnę po "Nokturny". Przyznaję, że jestem ciekawa tej książki.
OdpowiedzUsuńNic nie czytałem tego autora, ale na pewno coś słyszałem... Chętnie sięgnę po którąś z jego książek. Ta brzmi wyjątkowo zachęcająco.
OdpowiedzUsuńDodam do tego, że jestem tu pierwszy raz i to chyba najładniejszy blog, jaki do tej pory widziałem. Gratuluje :)
Niesamowite skąd Ty bierzesz takie magiczne książki. Czuję się zahipnotyzowana i wiele bym dała, żeby móc przeczytać tą wspaniałą, zdaje się, księgę.
OdpowiedzUsuńUrzekła mnie okładka tej książki, zresztą treść i Twoja recenzja także. Nie omieszkam się rozejrzeć za ta pozycją.
OdpowiedzUsuńNa marginesie dodam, że często udaje mi się trafić tutaj na takie magiczne powieści - w tym temacie jesteś niezawodna! ;)