False memory-Dean Koontz

"Aby dotrzeć tam, dokąd nigdy nie dotrzemy, stać się takimi, jakimi nigdy nie będziemy."

29 gru 2012

„Osobliwy dom pani Peregrine" - Ransom Riggs


Sięgając po „Osobliwy dom pani Peregrine" obawiałam się tylko jednego, że książka nie dotrzyma kroku tym wszystkim intrygującym zapowiedziom obiecującym niesamowitą i wciągającą lekturę. Bo czy łatwo jest sprostać choćby takim zapewnieniom: „wywołująca dreszcz emocji i grozy”, „trzymający w napięciu thriller”, opowieść o domu sierot zamieszkujących tajemniczy dom na równie tajemniczej wyspie. A do tego te osobliwe fotografie momentami przyprawiające o dreszcze. Istniała obawa, że cała ta otoczka przerośnie nieco treść. Całe szczęście bezpodstawna! Nim się spostrzegłam debiutancka powieść Riggs’a pochłonęła mnie bez reszty.

Można by rzec, że historia w niej zawarta jest skrojona na miarę. Ni mniej, ni więcej, jak dobrze przemyślaną. Autor umiejętnie zaznajamia nas z losami szesnastoletniego Jacoba, który w obliczu rodzinnej tragedii wyrusza w podróż do ‘przeszłości’ pełnej sekretów i niebezpieczeństw. Po śmierci ukochanego dziadka, wyspa wraz z opuszczonym sierocińcem stanie się dla chłopca lekarstwem i miejscem odpowiedzi na wiele pytań. Czy ekscentryczne dzieci z fotografii dziadka istniały naprawdę? Czy opowieści staruszka były autentyczne, czy pełne zmyśleń? Czy potwory z jego snów ziszczą się w rzeczywistości…? Świat rodem z urojeń całkowicie wkradnie się w życie chłopca. Jacob zgłębiając tajemnice starego domostwa, znajdując coraz to nowsze pamiątki, dotrze w końcu do największego z sekretów…

„Osobliwy dom pani Peregrine" to książka, od której trudno się oderwać. Zaczynając od bardzo starannego i dopracowanego wydania, przechodząc przez niesamowite fotografie, a na tekście kończąc. Te trzy rzeczy razem wzięte tworzą spójną całość na naprawdę wysokim poziomie. I choć wiele jest nieprawdopodobnych historii na rynku wydawniczym, ta ma w sobie to coś, ‘coś’ innego niż wszystkie, nie powiela znanych dotąd schematów, nie nawiązuje do znanych dzieł, a za to wyróżnia się i w to w sposób nader przyjemny.

Napisana przystępnym językiem, wartka, pomysłowa i do tego okraszona kilkunastoma interesującymi zdjęciami – taka właśnie jest ta powieść. Intrygująco dobra. Potencjalnego czytelnika zapewniam, że znajdzie w niej cuda i dziwy, o jakich nie śniło mu się choćby w najdziwniejszych snach.

Na koniec, jako ciekawostkę wspomnę, iż Riggs wyruszył w podróż podobną do swojego książkowego bohatera Jacoba. Wraz ze specjalistą od opuszczonych miejsc eksplorował zapomniane budynki i dwory w Belgi oraz Luksemburgu. Odkrył tam dom niepokojąco podobny, do tego, który opisał w powieści. Wykorzystał jego elewację do filmu reklamowego. I tak jak w „Osobliwym domu pani Peregrine” pobudził do życia zrujnowane domostwo, tak zapewne odkryje dla nas jeszcze nie jedną tajemniczą historię. W końcu tyle ruin czeka, aby je odczytać i choć na chwilę ożywić…

Tymczasem, z całą odpowiedzialnością zapraszam was do odkrycia historii pewnych dzieci, osobliwych dzieci, które jak wszystkie pragnęły ciepła, spokoju i miłości. Dawno, dawno temu, na wyspie… - one już na was czekają!

Dane o książce: Ransom Riggs, Osobliwy dom pani Peregrine, Media Rodzina 2012, s. 398.

 Książka została przekazana przez serwis nakanapie.pl




24 gru 2012

Życzę Wam...


*        *                *        *  *          *                        *         *        *       *            *
    *       *      *                          * *                 *                       *                     *           *      *   

Żebyście grzeczni byli i czytali w każdej wolnej chwili!
Obyście czytali i w domu i na dworze, przy piecu i przy skrzyni
rankami, dniami, popołudniami, wieczorami i nocami całymi!
Bo lektura to zdrowie – wszak każdy czytelnik wam to powie.
A zatem czytajcie historie wszelakie: romanse, opowiadania,
horrory, sensacje, poezje oraz opowieści takie i siakie.
Jako wiernym fanom słowa pisanego, życzę wam także, aby
Mikołaj przyniósł tyle książek w worze, co owieczek w oborze.
Bo książka to najlepszy z najlepszych podarków,
lepszy od wszystkich sprzętów, markowych zegarków,
lepszy od korali, zabawek, kraciastego kubraka,
a dla dziewczyny nawet lepszy od malowanego chłopaka!

8 gru 2012

"Małe kobietki" - Louisa May Alcott

Rzecz dzieje się w Ameryce lat sześćdziesiątych XIX wieku. W pewnym domostwie mieszka rodzina Marchów: matka i cztery córki. Ojciec dziewczynek walczy w wojnie secesyjnej. Siostry, choć różne od siebie i pod względem urody i charakteru, starają się w równym stopniu wspierać matkę w prowadzeniu domu. I choć po cichu marzą o lepszym i bogatszym życiu, cieszą się dniem codziennym i swoim towarzystwem. Z sukcesem też potrafią umilić czas innym – samotnemu chłopcu z sąsiedztwa, czy jego dziadkowi.

Cztery siostry: Meg, Jo, Beth i Amy to swoistego rodzaju promyki powieści. Ze swoimi zmartwieniami, uczynkami i przygodami. Z kolei ich rodzicielka - pani March chwilami zamienia się w ‘kaznodzieję’ głoszącego jedyną słuszną prawdę. Przemawia do swoich dzieci tonem tyle filozoficznym, co moralizatorskim. Ma tak duży wpływ na córki, że te ledwie popełnią gafę, już biegną do „mamisi” i wypłakują swoje grzechy w rękaw. Ja w tym nie widzę niczego uroczego… Rozumiem, że dzieci się wychowuje, uczy, co dobre i złe, ale nie w ten sposób. Siostry momentami bardziej przypominają małe mniszki, które od czasu do czasu ośmielą się zgrzeszyć: zabawą, strojnym odzieniem, lenistwem, czy kłótnią. Tylko czy to są jakieś straszliwe przewinienia? Mierząc to ilością umoralniających treści zawartych w publikacji, wychodzi na to, że tak.

Niemniej jednak, kiedy przywyknie się do tego, iż powieść Alcott ma taki, a nie inny charakter i że w tym jej piękno, to dość płynnie można się zanurzyć w lekturze. Wówczas moralizatorski ton matki jawi się jako troska o córki, a perypetie samych córek układają się w ciepłą historię o dorastaniu. A żeby nie było nudno, autorka zdecydowała się wprowadzić do tego ‘babińca’ męski pierwiastek, który znacząco wpłynął na koloryt opowieści. Sam babiniec także nie jest nazbyt nużący. Może losy sióstr i ich matki nie są fascynujące, ale potrafią wzbudzić pewne emocje.

Warto wspomnieć, iż powieść dziewiętnastowiecznej pisarki doczekała się licznych adaptacji filmowych, przyjętych dość entuzjastycznie. Zresztą sama książka cieszy się sporym powodzeniem po dziś dzień. Może dlatego, iż przedstawia treści uniwersalne, pokazuje, że to nie pieniądze winny być w życiu najważniejsze, a uczucia i rodzinne więzi. Jedno jest pewne – czas poświęcony „Małym kobietkom” z pewnością nie był czasem zmarnowanym.

Moja ocena: 4/6
Dane o książce: Louisa May Alcott, Małe kobietki, MG Wydawnictwo 2012, s. 304.

1 gru 2012

"Kobieta z bursztynowym amuletem" - Heidi Rehn

„Kobieta z bursztynowym amuletem” ma dość zajmujący początek. Główna bohaterka powieści hardo wkracza na scenę, kłócąc się zawzięcie ze swoją kuzynką. Następnie, podczas wielkiego pożaru zostaje uratowana przez obcego chłopca. Ów chłopiec ofiarowuje jej bursztynowy talizman, który ma ją chronić. Los sprawia, iż drogi Magdaleny i Erika krzyżują się na nowo w dorosłym życiu. Młodzi zakochują się w sobie… i w tym momencie dobrze zapowiadająca się lektura dobiega końca. 

Gdybym była złośliwa, pokusiłabym się o stwierdzenie, że następujące zdanie będzie doskonałym odzwierciedleniem całej powieści: „Podniósł dłonią jej spiczasty podbródek, a jego niebieskie oczy zatonęły w jej zielonych tęczówkach”. Ale że złośliwa jestem tylko po części, to oddam książce Heidi Rehn nieco sprawiedliwości. Znajdziemy w niej bowiem trochę historii – wydarzenia rozgrywają się na tle wojny trzydziestoletniej. Jest i sporo realistycznych opisów zabiegów leczniczych, wszak Magdalena pracuje jako felczerka w taborze cesarskich wojsk. Są i rozstania, wszelkiego rodzaju utrudnienia, rodzinne zawirowania oraz rozmaite przygody. Ojcowie zakochanych stają przeciwko ich szczęściu, Erik znika bez wieści, a Magdalena walczy o godny byt w czasie wojennej zawieruchy.

Ach, chciałoby się powiedzieć: gdyby nie te miłostki i miłostki, atakujące już na wstępie – nieco spłycające wydźwięk lektury. Ach, gdyby nie te mało porywające dialogi i gdyby treść była mniej przewidywalna, a zakończenie brawurowe… To zachwycałabym się tą książką, oj zachwycałabym się! Ale niestety nie bardzo mam się czym zachwycać. Bo jakoś nie przekonują mnie opisy w stylu: „jej drobne, podobne do jabłek piersi pragnęły zetknąć się z jego ciepłą skórą, brodawki pożądliwie wysuwały się naprzód”…

Myślę jednak, iż fani romansu przez duże 'R' będą usatysfakcjonowani. A już fani romansu z historią w tle i temperamentną główną bohaterką pochłoną tę książkę w mig. Pozostali…, no cóż, mogą się czuć z lekka rozczarowani.

Dane o książce: Heidi Rehn, Kobieta z bursztynowym amuletem, Świat Książki 2012, s. 544.